wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 6.


Gdy wstałam od razu sięgnęłam po telefon. Miałam kilka wiadomości, a wszystkie od Tade' a. Westchnęłam smutno i otworzyłam jedną.
Nath
Prosze spotkaj sie ze mna... musimy porozmawiac, naprawde musimy... odezwij sie...
Wszystkie były tej samej treści. Pousuwałam je i gramolnie dowlokłam się do szafy. Wyjęłam jeansy i zwykłą koszulkę na ramiączkach, po czym szybko je wciagnęłam na siebie. Popędziłam jeszcze do toalety. Włosy powywijane we wszystkie strony, warga wyglądała koszmarnie,  w dodatku kilka sińców na poliku i pod okiem.
- Dramat.- jęknęłam i zaczęłam zatuszowywać ślady. Udało mi się całkiem efektownie, tylko jedyny strup na wardze pozostał nietknięty. Posmarowałam go lekko balsamem. Jako, że brzuch domagał się jedzenia poszłam do kuchni. Zastałam tam resztę domowników.
- Chciałabyś zwiedzić Los Angeles?- promiennie zapytał Dylan.
- Siema, i dzięki, ale chodzę swoimi ścieżkami. Może jutro.- uśmiechnęłam się ponuro. 
- W porządku. - powiedzieli równocześnie. 
- Nic ci nie jest po wczorajszym?- Brat spytał troskliwym głosem.
- Nie, nic mi nie jest. - zapewniłam porywając kanapkę ze stosu leżącego po środku stołu.
- Czyli zamierzasz sama poznać miasto?- zagadnął Logan po chwili jedzenia w milczeniu.
- Przecież powiedziałam, że może jutro z Wami gdzieś wyjdę na rozpoznanie terenu. Dzisiaj idę sama.- zaoponowałam. 
- No dobrze, dobrze. 
Podziękowałam za 'posiłek' i wróciłam do pokoju. Poserfowałam w sieci i zaczęłam zbierać się na obchód kilku uliczek. Założyłam jasne shorty, białą bluzkę z nadrukiem i szare tenisówki. 

Przeczesałam szybko włosy, zabrałam ulubioną, workowatą torbę i chciałam wychodzić.
- Za ile będziesz?- zatrzymał mnie brat.
- Nie wiem, naprawdę. A o której chcesz, żebym była?
- 20?
- No to możesz być pewien, że wrócę wcześniej.- cmoknął mnie w policzek i otworzył drzwi. Posłałam mu lekki uśmiech i rozkoszując się letnim wiatrem szłam przemierzając kolejne uliczki.

                                       *


- Nathalie!- ktoś zawołał moje imię kiedy oglądałam następne 'wielkie' wyprzedaże w drogim sklepie. Pomyślałam, że skoro kręci się tu tyle ludzi, to osoba ta może wołać każdego, ale mimo wszystko odwróciłam się wypatrując wołacza. Od razu ujrzałam prawie białą czuprynę Blondaska z parku.

 - Gonię cię już pół godziny.- udał bardzo zmęczonego.- hej, co u ciebie?
- Wszystko gra, masz jakiś specjalny powód, żeby za mną gonić?- odpowiedziałam łagodnie.
- Pomyślałem, że może przyda ci się towarzystwo w nowym mieście.- uśmiechnął się, co odwzajemniłam.
- W takim razie chętnie skorzystam.- przy jego entuzjazmie nie można było mówić o odmowie. 
- Świetnie! Znam najlepsze lodziarnie w LA.- wyszczerzył zęby. Zaśmiałam się.
- No to na co czekamy?
- Chodźmy.- powiedział szybko i ruszył w przeciwnym kierunku do mojego domu. Poszłam za nim.
Chad miał rację. Znał najlepsze butki z lodami. Braliśmy po kilka smaków z posypkami, polewami, owocami i najwymyślniejszymi rzeczami, oczywiście jadalnymi. 
- Padam!- krzyknęłam załamując ręce. Chad zaśmiał się.
- Ja również. Może teraz pójdziemy do kina?
- Dobra, tylko nie na ż a d n e horrory, jasne?
- Tak jest.- zasalutował zwracając uwagę niektórych dziewczyn. Zaczęłam się śmiać z jego energii. 
Po dosyć długiej drodze zaczęłam się przed nim otwierać, pierwszy raz od jakiegoś dłuższego czasu rozmawiałam z kimś tak otwarcie.
- Co Cię skłoniło do przyjazdu tutaj?- zadał kolejne pytanie.
- Wybacz, Chad, ale powiem Ci kiedy indziej...- ciągnęłam.
- Nie ma sprawy. Powiesz, jak uznasz To za odpowiedni moment. To na co idziemy?
- Hm. O! Grają 'Trzy metry nad niebem'. Możemy na to iść?- błagalnie potrząsałam jego ramieniem wpatrując się w plakat filmu w wielkim kinie.
- Och, no OK. To idę po popcorn, a ty kup bilety.- podał mi pieniądze i zanim się obejrzałam znikł w tłumie. Miło, że się zgodził, w dodatku dał też kasę, no ale to było za dużo. Wyciągnęłam swoje pieniądze, kupiłam bilety i czekałam przed nim przy sali z numerem 3. Ujrzałam chłopaka niosącego dwa, ogromne kubki popcornu, duże natchosy i MEGA pepsi. Miał to wszystko na tacce, ale i tak ledwo szedł.
- Człowieku, nas jest dwoje, a ty wykupiłeś całe kino.- rzuciłam biorąc garść popcornu. Chad z uśmiechem wzruszył ramionami. 


- Jak komuś chociażby piśniesz, że byłam na komedii romantycznej to uduszę.- 'zagroziłam' mu palcem. 

- Spokojnie Pani sierżant. Jesteś bezpieczna.
- Och, skończ już z tymi wojskowymi odzywkami.- powiedziałam żartobliwie wywalając kubełki po jedzeniu do sporego kosza. Wyszliśmy z kina jak na niebie zaczęło szarzeć. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę.- 19
- Kurczę, muszę iść.Obiecałam bratu, że będę przed 20.- powiedziałam szybko.
-OK. Odprowadzę Cię.- pokiwałam twierdząco głową.
- Wiesz gdzie mieszka Avalon?- kiwnął głową.
- No to ja  mieszkam obok.- wyszczerzyłam zęby.
-O, proszę. To będę mógł Cię porywać bo mieszkam na sąsiedniej ulicy.- uśmiechnął się po raz setny dzisiejszego dnia. Reszta drogi była pełna zdjęć, wygłupów i przede wszystkim śmiechu. Nie mogłam przy nim zgrywać 'ostrej' i niemiłej Nathalie z Chicago.. Mogłam być po prostu sobą.
- No to do zobaczenia.- powiedziałam z zadowoleniem, czując że zdobyłam nowego przyjaciela.
- Do zobaczenia.- podał mi karteczkę ze swoim numerem, pomachał i odszedł wolnym krokiem. Uśmiechnęłam się do pustej ulicy i weszłam do domu.
- Jak było?!- krzyknął Allan, głos dobiegał z kuchni.
- Bardzo fajnie, braciszku! Chyba znalazłam przyjaciela.- powiedziałam nieśmiało, wchodząc do pomieszczenia.
- To znakomicie. Jak się nazywa?
- Chad Taylor.
- Ooo, to ten koleś, który ma białe włosy?- zaśmiałam się.
- Prawie białe, ale tak.
- To dobrze. On koleguje się z tą jędzą obok, ale jest dużo rozsądniejszy.
- Rozumiem, mamusiu, nie musisz mnie pouczać.- powiedziałam głosem małego dziecka.
- Ty też jesteś rozsądny, ale na litość boską, rozerwij się trochę.- przytuliłam go od tyłu. Czułam jak się uśmiecha.
- Idę do siebie.- rzuciłam i ruszyłam do pokoju. Popisałam z Chad'em i Avalon. Dziewczyna coraz lepiej dogadywała się z Matt'em, i dobrze, że łapią kontakt. w końcu nie widzieli się 19 lat, więc musi to być niełatwe.
Sprawdziłam maile, odpisałam 'koleżankom' z dawnego gangu z Chicago i pogrążyłam się w beztroskiej krainie snów.

                                     ***

Cześć, cześć.
Może i nie było  żadnych komentarzy, ale dodałam kolejną notkę. Póki co akcja opowiadania ciągnie się leniwie, ale później wdrążą się ciekawsze zdarzenia.
Bardzo się cieszę, że blog odwiedziło już 105 osób. Oby tak dalej!
Do następnego w takim razie.

4 komentarze:

  1. Fajny blog, świetnie piszesz!
    mam pomysł - jak dodasz się na mopim blogu do obserwatorów, to ja się dodam u ciebie! polecam:

    http://ihopeyougo.blogspot.com/

    mam nadzieję że wejdziesz :P

    częst wpadam na twojego bloga i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie piszesz, cenię sobie takie niebanalne historie :) I świetnie opisałaś całą wycieczkę Nathalie i Chada :D

    http://probujacbycsoba.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie opowiadanie.;**
    http://w-pogonizamarzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Blondasek? Czemu nie Matt? :(

    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń