poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 7.


- NATHALIE!!!
Natychmiast poderwałam się z łóżka i  zaczęłam nerwowo się rozglądać. Przed sobą ujrzałam trójkę debili wijących się ze śmiechu na mój widok. Powoli zaczęłam ogarniać sytuację. 
- Czy wyście powariowali?! Ja tutaj na zawał przejdę niedługo.- żartobliwie złapałam się za 'serce'.  
- Bo miałaś z nami dzisiaj wyjść na miasto, a jest już 12...- braciszek zrobił minę zbitego psiaka. 
- A... No to tylko się ubiorę i coś zjem. Teraz wynocha z pokoju.- warknęłam i wskazałam im drzwi. W podskokach opuścili mój pokój. Szybko wyjęłam z szafy pierwsze, lepsze ubrania w postaci jeansowych spodenek z flagą USA, białej bokserki i czerwonych trampek.

W toalecie zapudrowałam widoczne siniaki na twarzy, musnęłam usta kremową szminką i pomalowałam oczy tuszem do rzęs. Z włosów zrobiłam ciasnego koka i skierowałam się do kuchni. Chłopcy przygotowali mi śniadanie. Miło. 
- Dziękuję.- powiedziałam dopijając ostatni łyk herbaty.
- A teraz wychodzimy- pogonił nas Dylan. Przewróciłam oczami i razem z chłopcami wyszliśmy z domu. W ostatniej chwili wróciłam się po telefon. 
- Ty już nie możesz bez tego żyć?- Allan załamał ręce kiedy wróciłam do nich machając komórką. Uśmiechnęłam się promiennie i pokiwałam przecząco głową.


Najpierw chodziliśmy po mieście zwyczajnie spacerując. Chłopaki co chwilę tłumaczyli mi jakie historie wiążą ich z tymi miejscami. 

- Tak, przez ten rok, odkąd tu jestem, dużo się wydarzyło.- podsumował brat uśmiechając się szeroko. Przyjrzałam się mu dokładnie. Jest zupełnie inny, niż pamiętam. Zielone oczy zdawały się szczęśliwsze, usta lekko różowe, jakby pomalowane balsamem. Włosy ułożone w ładny nieład, ciemnobrązowe. Stał się poważniejszy i przystojniejszy. I jeszcze bardziej kochany. 
- To co,  teraz może pokażemy Ci jedno z najlepszych atrakcji Los Angeles?- zagadnął Logan.
- to znaczy?
- Rodeo Drive!
- I ty się jeszcze pytasz.- wyszczerzyłam zęby nie mogąc ukrywać entuzjazmu. Rodeo Drive- ulica z najlepszymi butikami, sklepami, hotelami... Świetnie. 
- No to wracamy po nasz samochodzik  i jedziemy.- zarządził Allan.
Po kilkunastu minutach siedzieliśmy w vanie chłopaków. Nie mogłam doczekać się upragnionego miejsca. Po najwyżej półgodzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Nie mogłam nacieszyć oczu. Wszędzie pełno ludzi, przeróżnych sklepów takich jak BVLGARI czy Dior Homme i hoteli cieszących się pięcioma gwiazdkami. Idealne życie gwiazdek z Miami. 
- A teraz tam!- wrzasnęłam pędząc do następnego sklepu. Kupowałam pełno ubrań i rzeczy zupełnie niepotrzebnych, ale jednak całkiem tanich i ładnych. Może nie aż tak tanich.
Ciągnęłam chłopaków z jednego sklepu do drugiego, zwiedzaliśmy butiki i hotele. Wszystko wyglądało na serio super!
- Kobieto, jesteśmy wykończeni.- zaapelował Allan ruszając do samochodu obładowany moimi torbami.
- Przeżyjesz.- szturchnęłam go lekko i wręczyłam następną paczkę z nową zawieszką na telefon. Taki drobiazg, a cieszył.
- Jedziemy na pizze i do domu?- zapytał Logan. Pokiwałam szybko głową i zaczęłam bawić się telefonem. Przyszła wiadomość od Chad'a.
Jak leci?
Odpisałam szybko.
Świetnie. wracam wlasnie z Rodeo Drive. LA coraz bardziej mi sie podoba!
a co u ciebie?
Nie musiałam długo czekać.
ciesze sie, ze spodobalo ci sie nasze miasto. a u mnie nudy. jade z rodzina na jakis uroczysty obiad do znajomych. udreka.


Heh, wspolczuje.



nie watpie. ;D OK. musze spadac, pa ;*



No pa pa ;*

Uśmiechnęłam się pod nosem i radosnym krokiem weszłam do pizzeri. Od razu zauważyłam Avalon i Matt'a przy jednym ze stolików. Siedzieli razem z tymi 'pięknościami' z paczki dziewczyny.  Czemu nie dziwi mnie to, że Olivia uczepiła się Matt'a? Niech ją szlag. Mimo wszystko pomachałam im i razem z chłopcami zajęliśmy stolik. Co jakiś czas zerkałam na sąsiedni stolik.  Byłam ciekawa.. Aż za bardzo, nawet jak na mnie. 
- Halo! Ziemia do Nath!
Otrząsnęłam się, brat machał mi ręką przed twarzą.
- Coś się stało?- zapytałam trochę niemiłym tonem.
- Nie, ale wyglądałaś jakbyś miała kogoś zabić.- zażartował. 
- Bardzo śmiesze.- mruknęłam.- Jaką pizzę bierzemy?- zwróciłam się do nich. Chłopcy spojrzeli po sobie.
- z serem!- krzyknęli, a ja parsknęłam śmiechem. Z serem! Pozazdrościć gluczołów smakowych.
- a oprócz sera?- zapytałam opanowując śmiech.
- kurczak!- również krzyknęli, zwracając uwagę pozostałych w pizzeri. Nawet stoliku przy którym siedziały bliźniaki.
- Okej, okej.- uniosłam ręce w geście poddania.- Widzę, że nawet nie ma po co protestować.
- Otóż to, skarbie.- Logan siedzący obok mnie szturchnął mnie lekko w ramię, kładąc nacisk na słowo 'skarbie'. Tak samo jak ja poprzedniego dnia przy śniadaniu. Wytknęłam mu język. 
- Idę zamówić.- powiedział Allan, wstał od stolika i powolnie ruszył do ''baru''.
- Zapoznałaś się już z tą całą paczką Avalon?- zagadnął Dylan.
- Powiedzmy. - uśmiechnęłam się.
- Uważaj tylko na Olivię i Vanessę, jakoś tak. Sami się na nich przejechaliśmy. Lepiej z nimi nie zadzierać.- uprzedził mnie. 
- Wyglądam na kogoś, kto oparłby się pokusie dopieczenia takim dwóm jędzą, jak one?- Chłopcy zaśmiali się.
- Wręcz przeciwnie.- uniósł kąciki ust. Ze stolika parę metrów od nas rozległy się hałaśliwe śmiechy. Dyskretnie spojrzałąm w tamtą stronę. Matt rozmawiał z Olivią, która i tak była w centrum uwagi. Po chwili spojrzała na mnie i uśmiechnęła się kpiąco. Wiedziałam, że coś nie gra. W tym momencie wrócił Allan.
- Zaraz będzie.
- Idę po coś do picia. - oznajmiłam i sama poszłam coś zamówić. 
- Ja też.- usłyszałam głos Logana. Dogonił mnie.
- Co podać?- zawróciła się do nas wysoka, Ruda kobieta o piwnych oczach. Jej urodę dopełniały wielkie usta i słodkie piegi wokół małego nosa.
- Co bierzemy?- Szatyn zwrócił się do mnie. Zamyśliłam się przez chwilę. Za nami przyszła Olivia z Matt'em. Zdenerwowałam się samym ich widokiem. Jego widokiem, z nią. Chociaż go nie znałam, pociągał mnie. Po prostu.Podeszli do nas.
- Przepuśćmy Olivię. Niech dziewczyna nie czeka.- powiedziałam głośno i z lekkim uśmiechem na ustach. Logan zdziwił się moim zachowaniem, ale nic nie powiedział, tylko przepuścił dziewczynę.
- Miło, że już nauczyłaś się, kto tutaj jest najważniejszy.- odgarnęła włosy i złożyła zamówienie. Matt się nie odzywał. 
- Co Ty kombinujesz?- Logan szepnął mi na ucho. Uśmiechnęłam się szyderczo. Po chwili Olivia dostała swoje zamówienie i odwróciła się ku mnie szczerząc zęby. Miałam złośliwy plan. Krótki, prosty i złośliwy. Zupełnie w jej stylu. Nie zdążyła zrobić drugiego kroku, a ja niezauważalnie wysunęłam stopę w przód. Laska nawet nie zauważyła! Szła dalej, może z kolejne dwa kroki i wyrżnęła długą. Nie dosyć, że sama upadła, to jeszcze wylała na siebie napoje! Cały lokal zaczął się śmiać. Ja również, ale nie aż tak bardzo. Szczęście, że szklanki były z grubego szkła i nie potłukły się. 
- Teraz też jest miło?- powiedziałam gdy tylko zdążyła się podnieść ( z pomocą Matt'a). 
- Co  za krowa.- wycedziła.
- Gdzie?- udałam zaciekawioną i zaczęłam rozglądać się po lokalu. Olivia prychnęła i szybkim krokiem wróciła do swojego towarzystwa. Ja natomiast zwróciłam się do kelnerki. 
- Poprosimy 4 razy coca-colę z lodówki.- kobieta uśmiechnęła się, wyjęła butelki i szybko nalała je do grubych, dużych szklanek. 
- Rachunek będzie później.- oznajmiła.
- w porządku.- wzięłam dwie szklanki, resztę Logan. Spokojnie wróciłam do Dylan'a i Allan'a.
- To było mocne.- stwierdził Szatyn.
- Nooo...- potwierdził Dylan.
- Nie takie rzeczy wyprawiała.- zażartował brat.- Ale trzeba przyznać, że nieźle.- dodał. Posłałam im uśmiech i upiłam swój napój. Po jakichś kilka minutach mój telefon zaczął wibrować. Wyjęłam urządzenie z kieszonki spodenek. 
' Tade <3' 
Dzwoni i dzwoni. Chciałam tego posłuchać. Tak po prostu. Posłuchać tych kłamstw.
Nie odzywając się ani słowem wyszłam z pizzeri. 
Odbierz.
- Tak?- mówiłam obojętnie.
- Odebrałaś!- po drugiej stronie rozległ się radosny głos Tade'a.
- Jak widać. 
- Gdzie ty jesteś? Byłem u was i Megan powiedziała, że wyjechałaś.
- Zgadza się, wyjechałam.- potwierdziłam spokojnie. 
- Gdzie?
- Z dala od was.- powiedziałam już innym głosem.
- Proszę, musimy porozmawiać! Powiedz mi gdzie jesteś. Przyjadę.- mówił jak najęty.
- Nie!- zaoponowałam szybko.
- Tak! Musimy porozmawiać. I to szybko. Proszę, nie rozłączaj się. Chcę rozkoszować się Twoim głosem.
- Nie mam zamiaru się rozłączać, i nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. Przykro mi.
- Znajdę Cię . Chcę ci wszystko wyjaśnić. Już wiem! A, no i jeszcze coś...- ciągnął.
- Konkretnie?
- Kocham Cię.- powiedział pewnie i rozłączył się. Siedziałam na kamiennych schodach budynku. Ręce trzęsły mi się ze zdenerwowania. Ta rozmowa wiele mnie kosztowała, wbrew pozorom. Trzęsące ręce to jedyna oznaka, dzięki której można odczytać narastające emocje we mnie. I tylko Allan o tym wie. 
Ale.. To było dziwne. O czym on chce jeszcze rozmawiać?! Kocha mnie? Dobre sobie. Schowałam telefon do kieszeni, otrzepałam spodenki i chciałam wrócić do środka, ale kompletnie mnie zatkało. Za mną stał Matt. I to sam!
- Ile tu jesteś?- zapytałam.
- Wyszedłem zaraz za Tobą. Z kim rozmawiałaś?
- Z siostrą.- odpowiedziałam natychmiastowo.
- Z siostrą?
- Nie mamy dobrych relacji.- przyglądał mi się przez chwilę.
- Po co wyszedłeś?- zmieniłam temat.
- Olivia nie daje mi odetchnąć.- przeczesał włosy palcami.
- W dodatku Avalon kazała mi zaprosić Cię dzisiaj do nas.- uśmiechnął się. Ten uśmiech był po prostu rozbrajający!
- Mieszkasz już z mamą?
- Tak. Wczoraj się wprowadziłem. Miałem dosyć Diany... A ojciec w życiu nie dałby mi grosza na wyprowadzkę. 
- Rozumiem. 
- Więc jak? Przyjdziesz?
- Nie mogę.- powiedziałam instynktownie.
- Bo?
- Boo.. Bo ja.. Mhm.. Muszę.. Muszę...- zaczęłam się jąkać.- Muszę wyprowadzić... Lolę.- wymyśliłam pierwszy lepsze kłamstwo.
- Lolę?
- Mojego chomika.- chciałam się palnąć patelnią po ryju. Chomika?! Brak słów...
- chomika?- zdziwił się. - Zabierz go do nas.
- Lola nie lubi ludzi.- powiedziałam szybko, wyminęłam go i wróciłam do lokalu. Chłopcy już zajadali tę swoją pizzę z serem i kurczakiem. Zajęłam swoje miejsce, skłamałam, że odbierałam telefon od przyjaciółki i zaczęłam jeść. Jednak cały apetyt mi przeszedł i dopiłam tylko swoją colę. Allan zostawił pieniądze z dużym napiwkiem na stole. Zebraliśmy się i z uśmiechami opuściliśmy budynek. Nie patrzyłam w stronę stolika gdzie siedziały bliźniaki. Byłam pewna, że Matt powiedział Avalon o tym moim nieszczęsnym chomiku!

                                                    ***

Czołem.
Fajnie było wejść na bloga i zobaczyć te 3 bardzo miłe komentarze. Nawet nie wyobrażałam sobie, że są aż tak motywujące do pisania. Naprawdę.
Powitałam chorobę z otwartymi rękami, hura! Jestem uziemiona do czwartku, a jutro fizyka i podobno ta ważna lekcja, oops.
Co to rozdziału... Podoba się? Liczę na opinię, ponieważ na serio sprawiają przyjemność. Wchodzisz sobie na bloga i O! Masz komentarze, które Cię doceniają.
Nie wiem kiedy dodam następny. Jakoś niedługo. Rozpisałam się, więc kończę i idę oglądać serial.
Do następnego!

2 komentarze:

  1. Rozdzial swietny. Fajny pomysl z tym podlozeniem nogi tej wredziznie. Zapraszam do mnie:
    real-life-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama bym jej podłożyła haka.
    Poza tym.. Jejku. Serio? Chomik? Uśmiałam się do łez, ale muszę przyznać, że nieraz także takie wymowki waliłam bezsensu xd
    A co do Matta - Aah. :D

    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń