sobota, 6 lipca 2013

No to kończymy...

   Witajcie, kochani. Nawet nie wiem od czego zacząć. Bardzo przywiązałam się do tego bloga, aż trudno uwierzyć jakie to dla mnie ważne. Jak już wspominałam wcześniej, postacie- żeńskie szczególnie- oparte są na prawdziwych osobach.
    Kiedy chodziłam spać, kiedy wstawałam, praktycznie w każdej wolnej chwili, myślałam o kolejnych przygodach i rozterkach Nathalie. Na samym  początku nie sądziłam, że blog wypali. Dzięki wsparciu i Waszym, i moich kochanych przyjaciół, blog przetrwał. Przed chwilą przeczytałam wszystkie komentarze od samego początku. Aż w oczach pojawiają się łzy. Naprawdę. To każde słowo pod rozdziałem dawało motywację do dalszego  pisania. Mimo że przy ostatnich rozdziałach wiele osób już przestało się interesować losem bohaterów, zostało kilka czytelników, dzięki którym chodziłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Dziękuję.
    Tego bloga nie usuwam, ponieważ chcę mieć pamiątkę, a gdy założę kolejnego, to właśnie tutaj pojawi się ta informacja. Tak sądzę.
   Jeżeli macie do mnie jakieś pytania  lub sprawy, moje gg podałam  w informacji o sobie, także chyba nie będzie problemu. Na gg jestem prawie cały czas, nieraz na niewidoku.
    Już nie  wiem co napisać. Po prostu dziękuję Wam za wszystko, za wytrwałość w czytaniu mojego opowiadania. Wszystko, wszystko naprawdę dużo dla mnie znaczyło, nadal znaczy. Mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was finałem Nathalie. Trzeba się pożegnać, przynajmniej na jakiś czas. Jeszcze raz dziękuję, do zobaczenia lub też napisania. Życzę Wam wszystkim przepięknych, słonecznych, zabawnych wakacji, które zapamiętacie na długo. Dziękuję

Rozdział 23- FINAŁ.

- Ale na pewno wszystko OK?- zwróciłam się do Allan'a. Brat posłał mi łagodny uśmiech i pokiwał głową. Za mało czasu ze sobą przebywaliśmy, zdecydowanie za mało. Obiecałam sobie, że to zmienię, już na serio.
- Nath! Bo się spóźnimy!- Michael poganiała mnie po prostu w każdej minucie. Może i miała rację. Chad- kierowca naszego wypasionego vana- trąbił na nas już od pięciu minut. 
- Baw się dobrze- Allan zaśmiał się i puścił mi oczko. Uniosłam kąciki ust, zabrałam telefon i podałam portfel Michael, żeby schowała go do swojej pojemnej jak na wielkość torebki. Mieliśmy pół  godziny do rozpoczęcia koncertu, a wszyscy już czekali. Wybiegłyśmy z domu o  mało co nie potykając się o własne stopy.
- Nathalie, usiądź proszę koło mnie!- Avalon wrzasnęła na cały samochód. Wzruszyłam ramionami i wpakowałam się na tylne siedzenie. Objęłam przyjaciółkę pytającym wzrokiem, ale przywitałam się machnięciem ręki ze wszystkimi. 
- Vanessa się usunęła- Avalon szepnęła podekscytowana. Uniosłam brwi z zaskoczenia. 
- Jak to?- zapytałam dość głośno, ponieważ sama nie mogłam uwierzyć.
- Ciszej!- poleciła ze śmiechem. Wzruszyłam ramionami, ale czekałam na wyjaśnienia.- Dzisiaj zapytałam się o nią Matt'a, a on odpowiedział, cytuję.. " Wczoraj dowiedziałem się czegoś, na co czekałem prawie dwa miesiące. Vanessa jest pusta, była po prostu chwilą zapomnienia, a ja nie będę już dupą wołową"- starała się mówić jak najciszej. A mnie oczy rozszerzały się coraz bardziej. A może mówił o moim "wyznaniu"? Boże... Te emocje naprawdę niczego nie ułatwiają. Wręcz odwrotnie. Człowiek nie potrafi zebrać racjonalnych myśli. Droga do sąsiedniego miasta minęła mi własnie na takich przemyśleniach. Trzeba było jednak skupić się na koncercie. Moim wymarzonym koncercie. Dotarliśmy na miejsce. Niesamowicie wysoki budynek z masą świecidełek przypominający te wielkie wytwórnie płytowe po prostu zapierał dech w piersiach. Koncert miał odbyć się na dachu tego wieżowca. Wbrew pozorom, bardzo mało ludzi wiedziało o tym wydarzeniu. A Vicky czekała na nas już przed szklanymi drzwiami wejściowymi. Młoda Blondynka uśmiechnęła się do każdego z nas i wręczyła wejściówki dla VIP- ów. Oliver podziękował dziewczynie i nareszcie weszliśmy. Tylko że w środku zaczęła się jakaś chora akcja. Oliver odciągnął mnie na bok, a Avalon zgarnęła Matt' a. 
- Coś się stało?- zapytałam zupełnie zbita z tropu. Chłopak westchnął.
- Baw się dobrze. Ja muszę jechać. Mam samolot- powiedział z uśmiechem.
- Jak to? Nie zostajesz na koncercie?- myślałam, że będzie razem z nami. Przecież miał wracać dopiero po koncercie. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja nadal nie rozumiałam.
- Przepraszam, ale tak wyszło... Nie złość się, ale jest jeszcze coś- przygryzł wargę, a ja czekałam. Już myślałam, że mnie nic nie zdziwi.- To Matt załatwił bilety, to on wszystko zorganizował i wypalił z propozycją. Myślał tylko o tobie- dokończył. Lekko uchyliłam usta. Wszystko robiło się coraz bardziej dziwaczne. 
- Do zobaczenia za jakiś czas. Będę dzwonić, a ty masz się dzisiaj bawić- Oliver mocno mnie przytulił i ucałował we włosy. Odwzajemniłam gest. Nienawidziłam pożegnań, ale nie miałam zamiaru płakać. Mieliśmy się niedługo zobaczyć. Przyjaźń na pewno przetrwa. Westchnęłam i jeszcze raz wyściskałam Olivera.
- Trzymaj się, skarbie- powiedział lekko uśmiechnięty- i przepraszam.
- W porządku- powiedziałam kiwając głową.- Do zobaczenia- powiedziałam słysząc już głos wokalisty Simple Plan. Oliver skinął głową i pospiesznie wyszedł. Westchnęłam i skierowałam się przed siebie, kiedy znikąd wyskoczyła Avalon. Pociągnęła mnie za rękę i biegiem ruszyła przed siebie. Ta dziewczyna to ma siłę, naprawdę. Starałam się dorównać jej tempu.  Wbiegłyśmy w długi korytarz, na którego samym końcu znajdowała się winda. Avalon stanęła.
- Teraz do windy. Wciskasz ostatnie piętro. I bez pytań- poleciła szeroko uśmiechnięta. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, poprosić o wyjaśnienia, ale Avalon już pobiegła w inną stronę. Zrobiłam tak, jak powiedziała. Skierowałam się do windy i kliknęłam guzik z cyferką najwyższego piętra. Winda natychmiast się otworzyła, a w środku zobaczyłam.. Matt'a. Spojrzał na mnie i nie odwracał wzroku. Niepewnie, z coraz szybciej bijącym sercem, weszłam do środka. Winda się zasunęła i zaczęła wjeżdżać coraz wyżej. Ukradkiem spoglądałam na Bruneta. 
   W pewnym momencie poczułam szarpnięcie. Winda stanęła prawie przy najwyższym piętrze. Nie otwierała się, nie mogliśmy wyjść. Spojrzałam na chłopaka obok, który nawet się nie przejął. Z malutkich głośników po bokach usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki 'Save You'. Matt wolnymi krokami zaczął podchodzić coraz bliżej mnie. Aż w końcu nasze ciała dzieliły jakieś milimetry. Mogę dać sobie rękę uciąć, że serce miałam w gardle. A podekscytowanie sięgało zenitu. Ta bliskość, która zrodziła się między nami wywoływała motylki w brzuchu. I uczucie bezradności. 
Matt położył swoją dłoń na mojej talii i jednym ruchem przyciągnął do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak cię kocham- powiedział zdecydowanie, a jego oddech przyjemnie muskał mi twarz. Przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie dotknął wargami moich ust. To mrowienie, którego doznawałam wcześniej to było nic w porównaniu z uczuciem, które zrodziło się wtedy. Czułam się jak porażona piorunem. Ciepło rozchodziło się po całym ciele, napływało w szczególności do policzków. Matt nie odrywał ust, coraz bardziej pogłębiał pocałunek. Bez wahania go oddałam. Poczułam, jak chłopak się uśmiecha. Czuć smak tych słodkich warg mógłby być wart wszystkiego. Nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłam. Jego ręka znalazła się na moim karku, później wplótł ją we włosy, a ja trzymałam swoje na jego policzkach, które również były rozgrzane. Miałam całe niebo przy sobie. Pocałunek od samego początku przejawiał się z czułego w namiętny, a kiedy Matt delikatnie dotykał swoim językiem mojego, radość eksplodowała ze mnie całkowicie. Wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. Na krótką chwilkę się od siebie oderwaliśmy.
- Kocham cię- wyznałam kończąc swoją ostatnią wypowiedź.
- Kotku...- przeciągnął ponownie złączając nasze usta w pocałunku. Tym razem to ja się uśmiechnęłam nie przerywając czynności. Winda ruszyła. A piosenka się skończyła. Nie przerywaliśmy. Dopiero, gdy usłyszałam wiwaty odkleiłam się od Matt'a. Przy wejściu na dach stali wszyscy bliscy. Razem z zespołem. Razem z Oliverem! Wszyscy uśmiechnięci jak głupi do sera. Matt zaniósł się śmiechem i ucałował mnie w szyję. 
- GRATULUJEMY!!!- krzyknęli unosząc kieliszki z szampanem. Zaskoczona zaczęłam śmiać się z sytuacji. Spojrzałam na Matt'a, tego przystojniaka,  którego ujrzałam wychodzącego z sali komisariatu. 
- Nareszcie będziemy razem- powiedział czule gładząc moje włosy.
- Czekałam na ciebie 18 lat, przystojniaku- wyznałam. Tak. To był on. Nikt inny. Chłopak, którego pokochałam całym sercem. Który mnie również pokochał. Już wiedziałam, że zamieszkam na stałe w LA. Przez dwa miesiące tyle się wydarzyło... Ale za to te wakacje były wyjątkowe, niesamowite. Szczególnie z jego powodu. Mojej życiowej miłości, dzięki której zaczęłam patrzeć na świat różowymi barwami.

                                                  ***

Tak, wiem że guziczki windy powinny być w środku, ale chciałam być oryginalna. 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 22.

- No chodź. Wejdziemy tylko po moje rzeczy. I tak sobie poszła- namawiała Avalon. Postanowiłyśmy pójść na miasto i zabawić się bez ograniczeń. Michael i ja byłyśmy już naszykowane, ale Avalon bardzo uparła się na swoją „szałową” torbę.
- W sumie to ja też wzięłabym swoje okulary, bo zostawiłam- Michael wzruszyła ramionami. Jęknęłam i pokierowałam się do drzwi.
- Jesteś kochana, Misiu- Avalon wysłała mi całusa w powietrzu, na co przewróciłam oczami.
         Weszłyśmy do Fox’ ów. Z kuchni dobiegał dziewczęcy chichot. W pierwszej chwili pomyślałam, że może to być pani Theresa razem z Antonim. Gdy weszłyśmy już do pomieszczenia, aż ścisnęło mnie w środku.
Zastałyśmy tam Vanessę w za dużej, białej koszulce, z LEKKIM makijażem i w wysokiej kitce. Całowała się z Matt’ em, który miał na sobie czarne, luźne dresy. Spojrzeli w naszą stronę. Odwróciłam wzrok i wgapiłam się w okno. Coś w środku mnie rozpadło się na małe kawałeczki.
- A ty co tu jeszcze robisz?- warknęła Avalon, gdy tylko ujrzała Blondynkę.
- Av, ogarnij się- rzucił Matt w obronie swojej dziewczyny. Swojej dziewczyny… Cudownie! Nic lepszego nie mogło mi się zdarzyć, niż zobaczenie jak oni się obściskują i całują.
- Spokojnie- szepnęła do mnie Michael. Cicho wypuściłam powietrze z płuc i bez słowa podeszłam do okna. Oparłam się o parapet. Michael usiadła przy stole, a Avalon poszła po swoje rzeczy, przebrać się i po okulary Michael. Spotkałam się wzrokiem z Matt’ em. Nie odczytałam znaczenia jego spojrzenia, on chyba moje zrozumiał. Byłam wściekła i smutna. Ale co się będzie przejmował, prawda? Zaczął całować tą zdzirę po szyi, tak po prostu. Ona chichotała i śmiała się. Momentalnie odwróciłam głowę. Ta scenka przypominała mi nas dwoje. Aż w oczach zakręciły mi się łzy. Objęłam się ramionami i zasłoniłam twarz włosami. 
 - Tak na legalu? Weźcie sobie znajdźcie jakąś klatkę, czy coś- usłyszałam głos Olivera. Szybko spojrzałam przed siebie. Stał oparty o futrynę łuku kuchennego. Pochwycił moje spojrzenie. Nie wiem co mnie podkusiło. Wyglądał pociągająco, z rękami na klatce piersiowej i podpartą nogą. Miał na sobie czarne, trochę luźniejsze rurki i granatowy t-shirt. Włosy jak zwykle niedbale ułożone, co dodawało jeszcze większego uroku. Przygryzłam wargę i podeszłam do niego. Uniósł brew, ale uśmiechał się w ten swój sposób. Powiedziałam tylko głuche „przepraszam”, lekko zadarłam głowę i dotknęłam jego policzka. Zaskoczył się. Zamknęłam oczy i pocałowałam go. Nieśmiało, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Oddał pocałunek bardziej odważnie. Nie mogłam się od niego oderwać, cudownie całował. Dotknął swoim językiem mojego, a ja wplotłam dłonie w jego włosy. Złapał mnie jedną ręką w talii i mocniej przyciągnął. To był długi pocałunek, naprawdę. I piękny. Gdy skończyliśmy, twarz Olivera aż promieniała, patrzył głęboko w moje oczy. W jego tęczówkach widziałam małe iskierki.
- O ja pierdole…- zwróciłam głowę w bok. Avalon stała z rozwaloną buzią. Koło ucha usłyszałam śmiech Olivera. Co ja zrobiłam? Nie wiedziałam czemu. Ale cieszyłam się. Oliver jest świetny, powinien zrozumieć. 
- Oliver, nie wiedziałam, że interesujesz się paszczurami  ze ścieków- wygłosiła Vanessa. Nie widziałam ich, stałam tyłem. Po raz pierwszy jej uwaga mnie zabolała. 
- Właśnie nie interesują mnie paszczury ze ścieków, na ciebie przecież nie poleciałem, nie?- odgryzł się delikatnie gładząc moje plecy. Uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę przez bark i napotkałam spojrzenie ich dwojga. Matt patrzył na mnie tak, jak podczas ostatniej rozmowy, z bólem w oczach. W co on gra? Nie chcę być żadną zabawką. W ogóle go nie rozumiałam. Już nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- No to my z Michael idziemy, a ty z Ollie’m rób co chcesz- zanuciła do mnie Avalon. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na chłopaka przede mną. Cały czas mi się przyglądał. 
- Chodź- wziął mnie za rękę i zaprowadził na górę, do pokoju gościnnego. Zamknął drzwi i skierował się w moją stronę. Położył jedną rękę na mojej talii, a drugą na karku. Wszystkie gesty wykonywał z wyczuciem, aż w końcu zatopił swoje usta w moich. Stałam prosto oddając czułe i namiętne pocałunki Olivera, ale otrząsnęłam się i odepchnęłam go od siebie. Jakby nie patrzeć, zrobiłam to z zazdrości o Matt’ a.
- Co jest?- Oliver podszedł bliżej, ale nie próbował mnie objąć. – Nathalie, ja wiem, że robisz to dlatego, że zobaczyłaś scenkę na dole, ale pozwól mi się tobą nacieszyć. Oboje z tego skorzystamy- powiedział poważnie. Zaskoczył mnie, przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Chłopak kontynuował.
- Naprawdę cię lubię... Bardzo, bardzo. Nie chcę patrzeć jak cierpisz. Wiem, że nie jestem Matt’em, ale może przez jakiś czas… - nie dokończył, ponieważ zajęłam się jego ustami. Nie zasługiwałam na niego nawet w najmniejszym stopniu. Jednak chciałam poczuć, że komuś na mnie zależy, nawet jeżeli to nie będzie coś stałego. W podświadomości wiedziałam, że to wszystko co wyprawiałam, robiłam żeby zatuszować uczucie do Matthew Fox' a. Potrzebowałam prawdziwej bliskości, świadomości, że ktoś może dla mnie zrobić wszystko, i że temu komuś na mnie zależy. 
  Odkleiłam się od Olivera i spuściłam głowę. Po krótkiej chwili podniosłam wzrok i napotkałam lekki uśmiech chłopaka. 
- Ja nie chcę, żebyś cierpiał- powiedziałam zachrypniętym głosem i zaczęłam wykręcać się z jego uścisku. Oliver potrząsnął głową i z powrotem mnie do siebie przyciągnął.
- Posłuchaj... Ja i tak lada dzień wracam do siebie. Cierpiałbym, gdybym cię nie pocałował. Cierpiałbym, gdybym cię nie przytulił, nie poznał, nie widział tego uśmiechu, nie mógł ci pomóc- mówił to tak poważnie, tak dorośle. Westchnęłam i pogłaskałam go po policzku.
- Obiecaj mi coś- spojrzałam mu w oczy i kontynuowałam- obiecaj, że będziesz przyjeżdżał co jakiś czas. Nie chcę stracić takiego idealnego przyjaciela...
- Pewnie- zapewnił i mocno mnie przytulił. Nie byłam przyzwyczajona do takich czułości, ale bardzo mi się spodobało. Gdy byłam z Tade' m, mogłam co najwyżej liczyć na chodzenie za rękę. Pocałunek w policzek lub w czoło nie wchodził w grę. Od razu wpychał mi język do buzi. Jak tak teraz o tym pomyślę, obrzydlistwo.
- Słyszałem od Avalon, że lubisz Simple Plan-  Oliver zagadnął z szerokim uśmiechem.
- Uwielbiam- potwierdziłam odwzajemniając gest. Chłopak jeszcze bardziej się uśmiechnął. Uniosłam brwi.
- A co powiesz na ich koncert? Na żywo?- z tylnej kieszeni spodni wyjął dwa bilety z nazwą zespołu i poruszył brwiami. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
- Jak je załatwiłeś? Nawet ja nic nie wiedziałam o ich koncercie- coraz bardziej się ekscytowałam. 
- Moja koleżanka miała u mnie dług. Ma bogatych rodziców, załatwili jej wejście VIP, a Vicky załatwiła nam najlepsze miejsca. Tuż przy scenie, później możemy spokojnie iść po autografy- wyjaśnił zadowolony z siebie. Nie ukrywałam radości. KONCERT SIMPLE PLAN! Odkąd pamiętam uwielbiałam ten zespół!
- Jesteś świetny!- pisnęłam, co wywołało jego szczery śmiech.
- Mam bilety też dla dziewczyn, Chada i Matt'a- oznajmił. Pokiwałam głową i zaczęłam kołysać się to w jedną stronę, to w drugą.
- I jeszcze coś- Oliver przygryzł wargę. Czekałam na ciąg dalszy- to jest jutro- uśmiechnął się przepraszająco. Przewróciłam oczami.
- Przynajmniej nie będę się wściekać z czekaniem- wytknęłam mu język. Zmienił wyraz twarzy na poważniejszy. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Wahał się.
- Po koncercie wracam do siebie- wydusił i spojrzał mi w oczy. Skrzywiłam się. 
- Ale my nadal będziemy się przyjaźnić?- upewniałam się.
- Nath!- odrobinkę zniżył się na kolanach, żeby być ze mną równego wzrostu.- OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
- Dziękuję- cmoknęłam go w policzek. On za to pocałował mnie we włosy. Taki gest zawsze mnie rozczulał. - Za wszystko- dokończyłam.
    Resztę dnia spędziliśmy w swoim towarzystwie. Na wygłupach, filmach i w fantastycznej atmosferze. Nie poddawałam się w całości różnym zajęciom z Oliverem. Cały czas myślałam o Matthew. Strasznie chciałam wiedzieć o co chodzi z Vanessą. O co chodzi z tym jego wzrokiem. Mi serce po prostu pękło, kiedy ich zobaczyłam. Bardzo chciałam, żeby zobaczył jak to jest. Nawet jeżeli nic do mnie nie czuje.
- Do jutra w takim razie- po uzgodnieniu wszystkich szczegółów koncertu, pożegnałam się z Oliverem. Szybko go przytuliłam i zeszłam na dół. Zastałam tam Matt'a. Smutnego. Samego. Bez niej. Siedział na kanapie wpatrzony w jeden punkt. Serce podskoczyło mi do gardła, ale nie potrafiłam się do niego odezwać. Palnęłabym coś, czego nie powinnam.
Minęłam salon i wyszłam z ich domu. 
- Nathalie..- usłyszałam za sobą jego głos. Z lekką chrypą. Wzięłam płytki oddech i odwróciłam się do Matt'a. Jeżeli znów chciał robić taką "piękną" scenę jak ostatnio, a później o tym nie pamiętać, ja się wypisuję. Podszedł bliżej i ujął moje ręce. Nie potrafiłam zignorować tego prądu, który pojawiał się za każdym razem przy jego dotyku.
- Skończmy to przedstawienie- powiedział błagalnie. Uniosłam brwi.
- Nie ma żadnego przedstawienia!- zaoponowałam szybko, a serce przyspieszyło stukrotnie. 
- Nie powiesz mi przecież, że między nami nic nie ma. Nie oszukasz się, a mnie tym bardziej- spojrzał mi w oczy. Cały czas był taki poważny. To mógł być ten moment, w którym rzucamy się sobie na szyję i zagłębiamy się w pocałunku. Ale nie był.
- Ja nie chcę być stawiana w takiej sytuacji, Matt. To, że jesteś z Vanessą za bardzo mnie boli, żeby się przyznać...- nie dokończyłam. Za bardzo rozwinęłam język. Pochwyciłam jego zaskoczone spojrzenie, wyrwałam dłonie i pobiegłam do domu. Po wejściu oparłam się o drzwi i osunęłam na ziemię. Jestem głupia. Kocham go. Powinnam dokończyć. Przecież przez całe życie nie mogę uciekać!

_____________________________________________
Dodałam wcześniej, niż mi się wydawało :3
Przepraszam za czcionkę, ale Microsoft mi się popsuł i musiałam pisać w wordzie.
To przedostatni rozdział opowiadania. Jak sądzicie, co będzie w wielkim finale? xD :)
Kolejny wstawię niebawem, ponieważ miałam wielką wenę i ostatni rozdział napisałam ostatniej nocy, za jednym zamachem, a nie tak jak wcześniejsze, po kilka dni. ;)

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 21.

   Wdychałam zapach migdałów i świetnych perfum Olivera. I płakałam. On nic nie mówił, tylko momentami jeszcze bardziej przyciągał mnie do siebie. Tego potrzebowałam teraz. Dowiedziałam się, że chłopak, którego kocham, tak naprawdę ma inną, a jego uczucia do mnie były.. No właśnie, były. Rozmowa w jego pokoju mnie załamała, a Vanessa wchodząca do ich domu jeszcze bardziej dołowała. Niemożliwe. Kiedy wszystko tak dobrze się układało, kiedy myślałam, że jestem właśnie we właściwym miejscu, jeden moment i to runęło. Ale nie będę znów uciekać. Co to, to nie.
   Oliver bawił się moimi włosami. Powoli mnie od siebie odsuwał.
- Nie, proszę- szepnęłam do jego ucha. Czułam, jak się uśmiechnął. Przesadził mnie obok, a sam oparł się o ścianę i skrzyżował nogi. Wyciągnął dłonie, a ja jak najszybciej się w niego wtuliłam. Robiłam wszystko instynktownie, byłam zdezorientowana, załamana. Po prostu Oliver był, kiedy potrzebowałam. I się starał.
Gdy po paru minutach uspokoiłam się, chłopak odgarnął mi kurtynę włosów z twarzy.
- Powiesz mi, co się stało?- zapytał nieśmiało, jak nie on.
- Bo..- przetarłam oczy. Zdawałam sobie sprawę, że jestem cała rozmazana od tuszu, ale nie przeszkadzało mi to. Nie byłam Vanessą. – Chodzi o Matt’a.
- Rozumiem już- powiedział pewniej.
- Co rozumiesz?- wyjąkałam nadal mając głowę na jego kolanach.
- Jesteś w nim na maksa zakochana, a sprawy potoczyły się inaczej. A ty jesteś za twarda, żeby płakać przy kimś, prawda?
- Prawda- przyznałam zaciskając powieki.- Coraz częściej uświadamiam sobie, że jestem mięczakiem.
- Bo płaczesz?- zdziwił się.- Płacz to nic złego, Nathalie. Sama dla siebie jesteś zbyt surowa.
  Drzwi prowadzące na taras otworzyły się i ujrzeliśmy Logana z kubkiem kawy i książką. Rozszerzył oczy, gdy nas zobaczył.
- Nie wiedziałem, że tu jesteście…- zaczął się tłumaczyć.
- Już idziemy do pokoju. Czytaj sobie- wytknęłam mu język i zaprowadziłam Olivera do swojego pokoju. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Podoba mi się- wygłosił. Uśmiechnęłam się.
- Już nie chcesz się przytulić?- zapytał „zasmucony”.
- Chcę-  odparłam bez namysłu. Tak fajnie przytulał. Znów przylgnęliśmy do siebie.
- Pomogę ci o nim zapomnieć chociaż na jeden dzień- oznajmił zdecydowanie. Pokiwałam głową.

  Oliver opowiadał mi, co wyczyniał w swoich szkołach. Od razu poprawił mi się humor, gdy usłyszałam o tym, jak przechodził z kolegą przez korytarz wentylacyjny, żeby tylko wysunąć rękę z zapalniczką i wywołać alarm przeciwpożarowy. Albo, gdy posmarował całe boisko szkolne ketchupem, rozłożył surowe mięso i porozkładał kukły godzinę przed meczem piłki nożnej. Za to został też wyrzucony ze szkoły.
- Raz założyłem się z kumplem, że wytrzymam 3 noce w szkole- zaczął- i wytrzymałem, ale chowałem się w klasach, w szafkach i gdzie się dało.
- Głupek z ciebie- wygłosiłam ze śmiechem. Wytknął mi język. Leżeliśmy na łóżku, miałam głowę na torsie Olivera. Wiedziałam, że on będzie to źle odbierał, ale ja nie umiałam inaczej. Bardzo potrzebowałam kogoś takiego jak on.
- Jak się czujesz?- zapytał przejeżdżając palcem po wierzchu mojej dłoni. Westchnęłam.
- Dobrze- skłamałam, to fakt. Ale co miałam zrobić? Chciało mi się płakać, jednak nie przy Oliverze. Nie miałam ochoty na pokazywanie, jak mnie to wszystko boli. Oliver bawił się albo  moimi dłońmi, albo włosami. Czułam się przyjemnie. Zawsze coś. Głupio mi było, ponieważ wiedziałam, że zachowuję się jak idiotka. Nie powinnam w ogóle z nim rozmawiać o Matthew. Nie powinnam mu robić żadnej nadziei, ale w pewien sposób nie chciałam być sama, nawet jeżeli miałam Michael i Avalon.
- Miło, co?- zagadnął po kilku minutach. Pokiwałam głową. Lekko uniosłam kąciki ust.
- Mam twoje rzeczy, a Allan mnie wpuści….  Przeszkadzam?- w drzwiach pokoju pojawiła się Michael z moimi torbami i własną, ogromną walizką. Uniosła brwi, a jej wyraz twarzy wskazywał wszystko. Nie lubiła Olivera i nie chciała go do mnie dopuszczać. Zawsze się o mnie martwi.
- Nie- zaoponowałam szybko.
- Tak- Oliver przewrócił oczami i powolnie podniósł się do pozycji siedzącej. Dałam mu kuksańca w bok.
- No to ja idę. Pa, skarbie- powiedział szybko, musnął palcami moją dłoń i wyszedł.
- I krzyżyk na drogę- rzuciła Michael po zamknięciu drzwi. Odwróciła się w moją stronę i położyła ręce na biodrach.
- Co to miało być, hę?
- Nic- jęknęłam opadając na łóżko.
- Właśnie przed chwilą widziałam- powiedziała oskarżycielsko, jakby przyłapała nas na czymś niewłaściwym. Mama Michael. Tak, to dobre określenie.
- On po prostu mnie pocieszał, nic się nie wydarzyło- mruknęłam cicho.
- Po czym? Musisz mi powiedzieć, bo z domu wybiegłaś jak oparzona- usiadła na rogu łóżka.
I opowiedziałam jej wszystko, dokładnie ze szczegółami. Mówiłam oschle, jakby to, co się wydarzyło, nic mnie nie obchodziło.
- Widziałam tą lalę jak wchodziła. Avalon dostała szału i zaczęły się kłócić, ale… Dobra. Nieważne. Chodźmy coś zjeść- uśmiechnęła się zmieniając temat.
- „Ale” co?- dociekałam.
- Zszedł Matt i zabrał Vanessę do siebie- dokończyła ciszej. Tak jak myślałam. Wstrętna żmija. Już mogłaby zachować trochę godności. Z dnia na dzień zmienia chłopaka. Co oni w niej widzą? Rozumiem, że może być ładniejsza od wielu dziewczyn, ale przecież bóstwem też nie jest. Uważa się za lepszą, piękniejszą, myśli o sobie jak o pępku świata a wszyscy wokół niej skaczą jak pieski.
Wszystkie emocje przekierowałam na uczucie nienawiści do Vanessy. Nie chciałam o niczym innym myśleć, tylko o tym, żeby jej dopiec. Nie wiedziałam jak. Już naprawdę byłam wykończona.
- Nieważne. To nie miało sensu- stwierdziłam krzyżując nogi.
- Co nie miało sensu?- Michael zrobiła to samo.
- Moje zakochanie. Nadal nie ma. Myślałam, że coś między nami mogłoby być. Kocham go, codziennie chciałam, żeby jednak zaskoczył, marzyłam o pocałunku z nim w deszczu..- rozmarzyłam się, jakby taki pocałunek z Matt’ em mógłby wyglądać. Nie mogłam stłumić uczucia, które mnie dotknęło, jak tylko wyobraziłam sobie nasze wargi połączone w pocałunku.- Jestem głupia i naiwna- zacisnęłam powieki i odgarnęłam niesforną grzywkę.
- Nic nie rozumiem. Przecież od razu dało się zauważyć jak na siebie patrzycie. To nie było takie „o”, tylko coś naprawdę prawdziwego. Nie rozumiem- Michael cały czas rozważała. Nie wiedziała jednak o ostatniej nocy. Nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Jego słowa.. Że zrobi wszystko, żebym wybrała jego. A ja nie chciałam wybierać, ponieważ wybór był oczywisty. On coś do mnie czuł.. Tylko moje słowa o Oliverze wszystko między nami zmieniły?
   Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Od razu zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć, o mało co nie przewracając Allan’ a. Przytuliłam go na powitanie i pocieszenie. Jeszcze nie wiedział co wyprawia jego „była”.
Kiedy tylko otworzyłam drzwi, do środka wparowała rozwścieczona Avalon.
- Jak ja tej suki nienawidzę!!!- wrzasnęła wchodząc w głąb domu.
- No to witaj w klubie- mruknęłam.
- Michael powiedziała ci o niej?- zapytała już spokojniej. Przytaknęłam.
- Wstrętna zołza. Prędzej wyrwę sobie wszystkie włosy łyżką niż dopuszczę do tego, żeby do nas przychodziła.
- Powodzenia życzę- mrugnęłam i wskazałam gestem, żeby weszła po schodach.


- Zastanawiałam się, kiedy będziesz- zażartowała Michael na widok Avalon. Ta przewróciła oczami.
- Daj mi tutaj zdjęcia Maksa Irons’a, bo zaraz oszaleję- Avalon zwróciła się do mnie, a Michael wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Napisz do Chada, a nie- wytknęłam jej język. Uśmiechnęła się i rzeczywiście wyjęła telefon. Miło było obserwować kolejne uśmiechy, kiedy tylko dostawała od niego następne wiadomości.


Wyszło na to, że tego dnia również zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Oglądałyśmy „ Pamiętniki Wampirów”, odcinek po odcinku zajadając się czekoladą. Nie siedziałyśmy całą noc, jednak i tak nie mogłam zasnąć. Ciekawe, czy Vanessa już od niego poszła… 

                                                     ***

Jak obiecałam :)
No to WAKACJE !! Bardzo szybko zleciało. Jak świadectwa? Pasek jest? ;)
Początek wakacji w dość złym nastroju, ale może wszystko się unormuje. Chciałabym w końcu kogoś nowego poznać. Jakieś plany na te dwa miesiące?
 Naprawdę już jest coraz bliżej końca, a mi coraz bardziej smutno. Nie wiem czy moje plany z drugim blogiem wypalą, prawdopodobnie założę go po wakacjach, albo pod koniec sierpnia. Ale nie będę się wychylać, wyjdzie jak wyjdzie :))
No to słonecznych, zabawnych, miłych i przyjacielskich wakacji <3

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 20.

     Stałam w tym samym miejscu przez długi czas nie mogąc otrząsnąć się po słowach Matt’ a. Czy mówił prawdę? A jeżeli mu na mnie zależy? To nie był żart? Po raz pierwszy się tak czułam. Zmieszanie swego rodzaju niepewności, obaw i podekscytowania. Cały czas czułam na szyi jego wargi. Ale… Wszystko się skomplikowało. Najchętniej poszłabym w tym momencie do pokoju brata przyjaciółki, rzuciła się na niego i zatopiła w jego ustach. Nie mogłam. Ja nawet nie wiedziałam co mam myśleć, nie potrafiłam ogarnąć wszystkich impulsów. Zastanawiałam się, co będzie następnego dnia. Czy to wydarzenie coś między nami zaczęło? Już nie myślałam o złych rzeczach, nic innego mnie nie obchodziło. Może w końcu będziemy, ja i on, M Y. Ja go kocham. I nie mogłam ukryć, że cała w skowronkach wróciłam do pokoju Avalon.
- Coś ty tam robiła?- zapytała Szatynka zapalając światło. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam gryźć palec wskazujący. Nieświadomie. Po prostu przeżywałam wszystko.
- A woda? I czemu ty…- wtrąciła Michael bacznie mi się przyglądając.- Nathalie, co się stało?- wyszczerzyła zęby. Wzruszyłam radośnie ramionami i położyłam się na łóżku.
- Jest dobrze, bardzo dobrze- powiedziałam. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zamknęłam oczy. Cały czas czułam to ciepłe mrowienie, które z każdą myślą o Matthew narastało jeszcze bardziej.
****
Kolejny słoneczny dzień. Kiedy wstałam, dziewczyn nie było. Rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam. To, co zdarzyło się w nocy… Pierwsza myśl jaka wdała się do mojej głowy.
Pościeliłam dokładnie łóżko i już ubrana, w miarę ogarnięta zeszłam do kuchni. Żołądek mi się przewracał do góry nogami. W pomieszczeniu wszyscy zachowywali się normalnie, robili śniadanie. Spostrzegłam wszystkich oprócz Tade’ a. Dobrze.
- Dzień dobry- powiedziałam uśmiechnięta.
- No hej- Oliver posłał w moją stronę ciepły uśmiech i puścił oczko. Spojrzałam na Matt’a, który skutecznie mnie ignorował. Spuściłam wzrok i podeszłam do dziewczyn, które plotkowały w najlepsze.
- Hej, śpioszku- odezwała się Avalon, tym samym przerywając poprzednią rozmowę. Skinęłam głową.
- Wiesz może co się z Matt’ em dzieje?- zapytała troskliwie trochę przyciszonym głosem. Od razu zerknęłam w stronę chłopaka. Opierał się o blat, wydawał się bardzo zamyślony i… Smutny? Przełknęłam głośno ślinę. Potrząsnęłam głową.
- Od rana się do nikogo nie odezwał- ciągnęła Michael.- Pożegnał się tylko z Tade’m i więcej nic- wzruszyła ramionami. Ponownie spojrzałam na swoje stopy. Wypuściłam powietrze z płuc i usiadłam przy stole. Podparłam brodę. Zapanowała dziwna cisza. Oliver wydawał się całkiem radosny, ale reszta towarzystwa zestresowana, zaniepokojona. Trudno określić.
‘’Nie. Nie mogę chować głowy w piasek. Chcę wiedzieć na czym stoimy.”- pomyślałam. Wstałam i poszłam obok Matt’a.
- Możemy pogadać?- zapytałam cicho, jednak i tak wszyscy usłyszeli. Chłopak pokiwał głową.
- OK. Chodź- skierował się do swojego pokoju. Ruszyłam za nim.
   Zamknął drzwi i oparł się o ścianę. Stałam naprzeciw niego, onieśmielona i kompletnie nie wiedziałam co mam robić.
- Czemu mnie ignorujesz?- wypaliłam prosto z mostu. Wzruszył ramionami.
- Nie ignoruję cię- zaoponował.
- Nie jestem ślepa. O co chodzi?- miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Ten stres, ta niepewność.
- Nie lubię, kiedy ktoś mnie oszukuje, Nath- odparł wyraźnie zraniony. Nic nie rozumiałam. Chciałam się rozpłakać. Patrzyłam na niego zdziwiona i jednocześnie urażona, tym bardziej, że miał tak smutne oczy.
- Wtedy, na imprezie… Dałaś mi do zrozumienia, że Oliver nie robi na tobie wrażenia, wczoraj było odwrotnie. Mówiłaś, jakbyś była w nim zakochana- westchnął i spuścił głowę. Oczy  zaszły mi łzami.
- Ale wczoraj…
- Tak, wczoraj. Słyszałem doskonale- przerwał mi zachrypniętym głosem. Dał mi do zrozumienia, że nie wie, co robił. Zacisnęłam dłonie w pięści. Mimo wszystko zrozumiałam, że mu zależy. Na mnie. Inaczej chyba by tak nie mówił.
- Czyli- zaczęłam swoje pytanie. Mój głos strasznie drżał, ponieważ powstrzymywałam napad płaczu i histerii.
- Tak- potwierdził.- Ale to już bez znaczenia, prawda?

- Jak to bez znaczenia?!- zapytałam nie wytrzymując, poleciały łzy. Matt to wyczuł i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie ma znaczenia- powtórzył.- Ty i Oliver idziecie szybko.
- Nie ma mnie i Olivera- powiedziałam półgłosem.
- Wybacz, ale czekam na kogoś- oznajmił po chwili ciszy.
- Jasne- pokiwałam głową i jak najszybciej stamtąd wyszłam. Oddychałam szybko, ale to i tak nie zatrzymywało kolejnych łez. Jemu zależało… To moja wina. To, co mówiłam o Oliverze. Wszystko zepsułam. Bolało. Jak cholera. Zbiegłam po schodach i zakryłam twarz wchodząc do kuchni. Dziewczyny nadal stały w tym samym miejscu.
- Michael, mieszkasz u nas?- zapytałam nadal się zakrywając.
- Tak, jasne- potwierdziła szybko.
-  Co jest?- zapytała Avalon. Potrząsnęłam głową.
- Kiedy będziesz szła, przyniesiesz mi rzeczy?- zwróciłam się do Michael trochę odkrywając twarz.
- Pewnie. Pogadamy później- wyprzedziła moje zapewnienie. Pokiwałam głową i zacisnęłam wargi. Nie patrząc na chłopaków wybiegłam z domu Fox ’ów. Popędziłam do Allan’ a, ale nie weszłam. Poszłam na taras, oparłam się o ścianę i osunęłam na ziemię. Objęłam ramionami kolana i najzwyczajniej się rozpłakałam. Miałam widok na dom Avalon. Odchyliłam głowę. I wtedy zauważyłam coś, co jeszcze bardziej mnie załamało. Do nich zmierzała wystrojona Vanessa. Zwróciła na mnie uwagę, kiedy dzwoniła do drzwi i uśmiechnęła się szyderczo.
„Myślałem, że się dla mnie zmieni! A ona mnie zdradziła…”- w głowie od razu odtworzyłam słowa Allan’a. Zdradziła… A teraz przyszła do Fox’ ów. Do Olivera?
Otworzył jej Oliver. Skrzywił się, ale wpuścił dziewczynę do środka. Jego wzrok powędrował na moją osobę, momentalnie odwróciłam głowę. Drzwi się zamknęły. Ponownie się rozpłakałam. Nie przyszła do Olivera. Przyszła do Matt’ a. Widocznie to z nim zdradziła Allan’ a. Dzisiejsze słowa Bruneta były w ogóle prawdą, skoro zabawiał się z Vanessą?
- Nath…- usłyszałam nad sobą głos Olivera. Szybko otarłam mokre policzki i spojrzałam na niego. Ukucnął naprzeciw mnie. Przyciągnął mnie do siebie.
- Puść- powiedziałam stanowczo, ale nie posłuchał.
- Puść, Oliver- powtórzyłam zaczynając się wyrywać. Nic nie odpowiedział.
- Puść- szepnęłam zaciskając dłonie na jego koszuli. Mocniej przylgnęłam do chłopaka i rozpłakałam się na dobre.

                                                        ***

CZEEEEEŚĆ! 
Gorąco, gorąco, gorąco. U Was też taka pogoda? :)
Niedługo wakacje! Już nie mogę się doczekać! Chciałabym osobiście podziękować obserwatorom bloga i osobom, które poświęcają swój czas na czytanie opowiadania, ale każdy mieszka za daleko. :(
Co do rozdziału.. Przyznam szczerze, że płakałam przy pisaniu rozmowy Matt'a i Nath. Bardzo się przywiązałam do tych postaci i wszystko mega przeżywam.  Ale jest. Skomplikowało się teraz, prawda? Od początku wdrążenia Olivera do opowiadania czekałam na napisanie tych rozdziałów. Powolutku zbliżamy się do końca, ale jeszcze, jeszcze kilka rozdziałów będzie. Ostatecznie nie chcę się z Wami żegnać, więc na wakacje zakładam 2 nowe blogi. Z kolejnym opowiadaniem, a drugi o sobie i przyjaciołach. 
Wypowiedzcie się na temat Olivera. Bardzo go lubię  i mam nadzieję, że Wy też nie macie do chłopaka urazy ;)
Obiecuję, że kolejny rozdział wstawiam równiutko za tydzień, 29 czerwca. Może wcześniej... ?

piątek, 14 czerwca 2013

Rozdział 19.

   W domu nie zastałam już chłopców. Szybko się uwinęli. Weszłam do pokoju Allan’ a i pokiwałam głową na ten cały bałagan. Postanowiłam, że w końcu mu się na coś przydam. Zaczęłam ogarniać wszystko. Rzeczy z biurka powkładałam do szafek, pościeliłam łóżko, poskładałam ubrania. Na koniec uchyliłam okno. 
- Super- podsumowałam z uśmiechem, zamknęłam pomieszczenie i ruszyłam do siebie. Spakowałam ubrania na kolejny dzień, piżamę, szczoteczkę i podstawowe kosmetyki, bez których nie ruszyłabym się z domu.
Powyłączałam wszystkie sprzęty w obawie o niechciane zwarcie lub inne nieszczęście. Kiedy już miałam pewność, że załatwiłam wszystko, wróciłam do sąsiadów.
   Weszłam bez pukania.
- No chyba sobie żartujesz!- usłyszałam kpinę Avalon dochodzącą z góry.
- Przecież nic się nie stanie, wyluzuj…- rzucił Matt i później doszło tylko zamykanie drzwi. Z uśmiechem skierowałam się na górę.
- Dzień dobry!- przywitałam się grzecznie z panią Theresą i wbiegłam po schodach. Skierowałam się do pokoju Avalon i zapukałam kilka razy.
- Proszę- powiedziała cicho. Weszłam, a dziewczyny przywitały mnie z szerokim uśmiechem.
- Słyszałam waszą malutką kłótnie z Matt’ em. Coś nie tak?- zwróciłam się do przyjaciółki.
- Ten ciul chce zaprosić na dzisiaj Tade’ a!- krzyknęła rozbawiona. Michael zrobiła dziwną minę i wzruszyła ramionami.
- Co ci zależy- machnęła ręką. Avalon przewróciła oczami. W tym czasie zdążyłam odłożyć swoją torbę w kąt pokoju i usiąść wygodnie na wielkim łóżku przyjaciółki. Zastanowiłam się przez chwilę. Po co Matt’ owi Tade? Ten arogancki impotent nigdy nie zrozumie swojego postępowania, a po ostatnim wybryku, niech lepiej trzyma się z daleka od Avalon. Siedziałam spokojnie i przysłuchiwałam się bezsensownej rozmowie dziewczyn na temat mojego byłego chłopaka.
- Jeśli Matt chce go zaprosić, to niech zaprosi- wygłosiłam.
- I tak cię nie posłucha- dodała żartobliwie Michael. Avalon wzruszyła ramionami i po chwili wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Nath, a jak tam sprawy z Oliverem?- zagadnęła z ciekawością. Prychnęłam.
- Czemu ty chcesz nas zeswatać, dziewczyno?- przeciągnęłam.
- Bo ona myśli, że jesteście dla siebie stworzeni! - wtrąciła Michael- ja osobiście jestem za Matt’ em- poczułam ciepło napływające do policzków. Nie chciałam, aby Avalon utwierdziła się w przekonaniu o moich prawdziwych uczuciach. Jednak przez głupotę Michael wszystko wyszło na jaw, no prawie.
Avalon rozszerzyła oczy ze zdumienia.
- Myślałam, że to tylko moje głupie schizy, a ty naprawdę go kochasz!- wykrzyczała podekscytowana, ale po chwili zrobiła zmartwioną minę. Zaniosłyśmy się śmiechem.
- To co ja zrobię z Oliverem? Ty i on ładnie razem byście wyglądali, a poza tym… - zająknęła się- Na serio się zauroczył- w tym momencie myślałam, że zwariuję. To nie było możliwe! Trochę się przejęłam. Może nawet więcej niż trochę. Nie chciałam nic sobie wyobrażać, żeby nie wyjść na idiotkę. Pomyślałam, że dopóki nie będę mieć wystarczających dowodów, zachowam trochę dystansu i obejdzie się bez nieprzyjemności.
- Dobra, koniec smętów!- zarządziła Michael.- Opowiadaj  jak to jest z Tobą i Chad’ em!- zwróciła się do Avalon. Ta się zaśmiała i podparła łokciami o brzeg łóżka.
- Samo tak jakoś wyszłoooo… Po prostu kiedy Nath gdzieś zniknęła, ty też.. No i on tak się uroczo zachowywał, i w pewnym momencie mnie pocałował. To było takie cudowne uczucie- westchnęła rozmarzona. Ucieszyłam się. Czyli to nie był efekt alkoholu. A Chad się tak martwił. Od razu się rozweseliłam i poddałam rozmowie.
- Tworzymy idealnego faceta z gazet!- krzyknęła Avalon. Parsknęłam śmiechem i pokiwałam głową. Michael zaczęła grzebać Szatynce w szafkach, w poszukiwaniu młodzieżowych gazetek. W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły i zobaczyłyśmy Tade’ a, Matt’ a, Olivera i Chad’ a.
- Jak chcecie idealnego faceta, to tutaj macie aż czterech- Oliver poruszył brwiami z uśmiechem. Szybko chwyciłam za puchatą poduszkę i cisnęłam nią w chłopaka.
- Jesteście wstrętni, żeby podsłuchiwać!- skarciła ich Michael.
- Czepiasz się- Matt zaczął się droczyć.
- A poza tym…- dołączył Chad.-  Hm. Nic nie wymyślę- wzruszył ramionami i cała ich czwórka wprosiła się do pokoju. Avalon stanowczo zaprotestowała i zerwała się z podłogi, żeby ich wygonić. Oni z kolei szybko sięgnęli po poduszki(których Avalon miała podejrzanie dużo) i rzucili się na dziewczynę. Kiedy próbowała ich odepchnąć, nie mogłam opanować śmiechu. Avalon wyglądała przezabawnie. Taki buraczek. Była wściekła, ale rozbawiona. Po kilku minutach razem z Michael dołączyłyśmy do tej wojny. Nie parzyłam kogo okładam, głównie  chyba Olivera i Matt’ a. Oni dłużni nie pozostawali. Było strasznie hałaśliwie, a pióra z poduszek latały po całym pomieszczeniu, które zaczęło robić się białe.
- No pięknie!- w drzwiach zjawiła się pani Theresa razem z Jaremie’ m. Momentalnie przerwaliśmy zabawę. Pani Fox miała na sobie piękną, ciemnozieloną, dopasowaną sukienkę do kolan. Razem z nienagannym makijażem i gustownie upiętym kokiem prezentowała się wyśmienicie.
- No, no, mamo…- zaczęła Avalon.
- Cioteczko, wyglądasz świetnie-pochwalił Oliver.
- Cudownie- przytaknął uśmiechnięty Matt. Theresa od razu złagodniała i poweselała.
- Idę do Antoniego-oznajmiła.- Nie wiem, czy wrócę na noc. Macie nic nie zbroić i nie rozrabiać- dodała robiąc znaczny nacisk na ostatnie słowo. Przytaknęliśmy.
- Jaremie jedzie ze mną, pobawi się z synkiem Antoniego- uśmiechnęła się lekko i wyszła biorąc za rękę małego chłopczyka. Wymieniliśmy wszyscy spojrzenia i odłożyliśmy poduchy.
- To róbcie sobie tego idealnego faceta, a my idziemy się nawalić-zażartował Tade. Przewróciłam oczami.
- Przecież mamy aż czterech, prawda?- wytknęłam im język.
- Otóż to, skarbie- odpowiedział Oliver. Posłałam mu karcące spojrzenie, na co kilka razy zamrugał. Spojrzałam na Matt’a, który uważnie mi się przyglądał. Spuściłam momentalnie wzrok i uśmiechnęłam się. Chad namiętnie pocałował Avalon, na co wszyscy jęknęli. Para zaśmiała się i chłopaki wyszli. Wypuściłam powietrze z płuc.
- To co robimy?- zapytała Michael.
- Jak to co?- obruszyła się Avalon.- Idealnego faceta!

I rzeczywiście. Idealny facet powstał. Osobiście kłóciłam się, że ideałem jest Ian Somerhalder, w czym rację przyznała mi Michael, ale Avalon strasznie chciała go połączyć z Max’em Irons’em. Ostatecznie wygrała twarz boskiego Ian’a  z ciałem Irons’a. Po skończeniu dzieła zaczęłyśmy wesoło klaskać i wiwatować same sobie.
Avalon powiesiła kartkę nad mini biurkiem. Spojrzałam na zegarek- 19. Szybko ten czas zleciał. Włączyłyśmy jakąś komedię.
- Aż mnie brzuch rozbolał – rzuciła Michael. Przytaknęłam. Po chwili wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
- Idziemy podsłuchać co robią chłopcy?-podsunęłam.
- Jasne!- Avalon jako pierwsza ruszyła do wyjścia.
   Stawiając cichutkie kroki podeszłyśmy do drzwi pokoju Matt’ a i ostrożnie usiadłyśmy przykładając uszy. Było u nich wystarczająco głośno, żeby słuchać nawet bez konieczności dokładnego skupienia się.
- Jest śliczna- usłyszałam Olivera i od razu zaczęłam się zastanawiać o kim mówi.
- Podoba ci się?- zagadnął Matt. Nie był to jego normalny ton, chłopak mówił podejrzanie złośliwie.
- Jeszcze jak! Jest inna. Urocza, zabawna, i wygląda niesamowicie, kiedy jest wkurzona-zaśmiali się. Dziewczyny nic nie powiedziały, tylko zaczęły trącać mnie łokciami z uśmiechem. Kulturalnie pokazałam im środkowy palec jednocześnie informując, że nie mają racji. Słuchałam dalej.
- Chciałbym, żeby się okazało, że ona jednak też się mną interesuje- dalej Oliver. Gdy to wszystko mówił, uśmiechnęłam się, co nie uszło uwadze dziewczyn. Byłam ciekawa, czy mówił o mnie. Z drugiej strony, chciałam bardziej usłyszeć Matt’ a. Jednak on już więcej nic nie mówił.
- To co, idziemy sprawdzić co robią laski- zaproponował Tade. Skrzywiłam się i jak najszybciej zerwałyśmy się z podłogi i wparowałyśmy ze śmiechem do pokoju. W pośpiechu usiadłyśmy na łóżku.
- Trzeba coś podsunąć, żeby się wkurzyli- przygryzłam wargę. Nie dało się nie usłyszeć, jak chłopcy stanęli i usiedli przy drzwiach.
- Nath, co sądzisz o Oliverze?- zapytała Avalon z uśmiechem. Nie o takie wkurzenie ich mi chodziło. Najchętniej zabiłabym za to pytanie.
- Jest… Miły- wzruszyłam nieśmiało ramionami.
- Jest…Miły?-powtórzyła Michael.- Coś więcej!- szturchnęłam ją i zaniosłam się śmiechem.
- Przystojny to on jest- przyznałam.- Pierwsze wrażenie po jego poznaniu najlepsze nie było, ale teraz myślę, że to uroczy, romantyczny i naprawdę pewny siebie chłopak.-westchnęłam. Mówiłam prawdę. Miałam jednak obawy, bo wiedziałam, że Matt to usłyszał. Nie byliśmy parą, ale bardzo tego pragnęłam i nie powinnam… Za bardzo dramatyzuję. Nie powiedziałam nic złego, a szczerość jest ponad wszystko.

Nie wiem, ile chłopaki siedzieli pod drzwiami pokoju Avalon. W pewnej chwili przestałyśmy się już przejmować tym, że mogą nas słyszeć. Rozmawiałyśmy normalnie, o wszystkim i o niczym.


Przed północą siedziałyśmy na łóżku przy zapalonych świeczkach zapachowych i robiłyśmy sobie tak zwaną „ godzinę szczerości”.
- Idę po wodę-oznajmiłam, na co dziewczyny pokiwały głową. Wyszłam po cichu z pokoju. Usłyszałam śmiechy dochodzące od chłopaków.
Skierowałam się do kuchni, zapaliłam jedno z wielu światełek i nalałam wodę do szklanek. Zaczęłam szukać małej tacki, żeby nic nie wylać, kiedy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Znałam ten zapach. Wanilia zmieszana z cudownymi perfumami. Momentalnie poczułam mrowienie w brzuchu. Byłam w piżamie, która zawierała spodenki i za duży T-shirt, co jeszcze bardziej mnie stresowało. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z… Matt’ em, który opierał się dłońmi o blat na wysokości moich bioder. Patrzył mi głęboko  w oczy. Dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów. Utrzymywałam spojrzenie, ale dostrzegłam, że jego źrenice są powiększone. Zaczęłam głęboko oddychać, przychodziło mi to z trudem. Matt nachylił się do mojego ucha.
- Jeżeli masz wybierać między mną a Oliverem, zrobię wszystko, żebyś wybrała mnie- powiedział. Zamknęłam oczy i mimowolnie po polikach zaczęły spływać łzy. Chciałam, żeby to co mówił, powiedział jako trzeźwy, a on był totalnie pijany. Jeszcze bardziej przysunął się do mnie i zaczął całować mnie po szyi. Poddałam się momentowi. Na całym ciele poczułam dreszcze. Nie odepchnęłam go, ponieważ czułam się jak w niebie. Te delikatne i miękkie wargi dotykające mojej szyi, a potem wystających obojczyków. Na koniec mocno pocałował mnie w policzek.
- Uwielbiam cię- szepnął opuszkami palców ocierając mi kilka łez.

                                                         ***

Naprawdę nie mogłam doczekać się wstawienia tego rozdziału! 
Nareszcie jest. Mam nadzieję, że nikogo nie rozczarowałam. Pracowałam nad nim długo, a przy ostatniej scenie aż miałam motylki w brzuchu. Postać Nathalie jest mi naprawdę bliska i codziennie myślę, jakie będą jej dalsze losy.
Dzisiaj był naprawdę udany dzień, więc rozdział wstawiany w dobrym humorze. W poniedziałek wycieczka klasowa! Już się nie mogę doczekać.
No to co? Pozostaje mi tylko czekać na Wasze opinie, misie :)

piątek, 31 maja 2013

Rozdział 18.

    Jak zawsze miałam problemy z zebraniem się z łóżka. Nie spieszyło mi się. Rozkoszowałam się wygrzaną pościelą i miękką poduszką, na której spoczywała moja głowa. Pierwszą myślą od razu po pobudce nie był nikt inny, jak Matt. Zastanawiałam się co robi, i czy jest już na nogach. Zaśmiałam się. W mojej wyobraźni jednak pojawiła się wizja z poprzedniego dnia. Vanessa i Allan- jak to możliwe? Co przeoczyłam? Zdecydowanie za dużo. Doskonale wiedziałam, że mój brat będzie cierpiał, o ile się tylko w niej zakochał. Przecież ta dziewczyna przyciąga praktycznie wszystkich facetów swoimi przerośniętymi piersiami, a później wybiera kolejne marionetki.
        Przeciągnęłam się wygodnie i podniosłam ciało do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju przymrużonym wzrokiem, westchnęłam i poprawiając potargane włosy zeszłam na dół pokonując drewniane schody.
         W kuchni spotkałam tylko Logana.
- Dzień dobry- powiedział radośnie z cwanym uśmiechem. Siedział przy stole spokojnie popijając kawę. Uniosłam brew i zgięłam jedną nogę w kolanie.  
- Cześć- odpowiedziałam dalej mu się ciekawie przyglądając.- Coś się stało?
- Jakąś godzinę temu przyszła dla ciebie mała niespodzianka-kiwnął głową w kierunku blatu. Podążyłam wzrokiem w pokazanym kierunku i ujrzałam tam naprawdę duży bukiet czerwonych róż z żółtą karteczką w środku. Uwielbiam róże, szczególnie czerwone. Mile zaskoczona  podeszłam bliżej i wyjęłam liścik.
Witaj, skarbie!
Pomyślałem, że to umili Ci dzisiejszy dzień. Mam nadzieję, że teraz się uśmiechasz
                                            - Oliver
Ach,  tak. Oliver. Miał rację. Uśmiechałam się. Wzięłam do rąk te wszystkie róże i zaciągnęłam się cudownym zapachem. Słowo ‘skarbie’ jest mi chyba pisane. Przypomniałam sobie pobyt w pizzerii, wtedy Logan również tak do mnie powiedział.  Zamknęłam oczy i ponownie do moich nozdrzy wdał się zapach kwiatów. Zadowolona odłożyłam bukiet, wzięłam pierwszy napotkany, podłużny wazon z szafki, napełniłam go wodą i włożyłam do niego róże. Odstawiłam z powrotem na blat i zaczęłam szperać w lodówce. Odnalazłam sok kaktusowy i napełniłam nim szklankę.
- Od kogo to?- dopytywał Logan, cały czas siedząc w poprzedniej pozycji.
- Od… Znajomego- odparłam chwilowo się zająkując. Nic mnie z Oliverem nie łączyło, nawet nie można było mówić o przyjaźni. Dopiero przyjechał, a ja nie miałam ochoty na jakieś nieprzyjemne epizody z nim w roli głównej.
Wypiłam sok, odłożyłam szklankę do zlewu i zabrałam wazon z bukietem. Popędziłam do swojego pokoju i otworzyłam okno na oścież. Bukiet położyłam przy łóżku. Wzięłam telefon i sprawdziłam wiadomości, nic nie przyszło.
Ubrałam się, podkreśliłam oczy tuszem do rzęs i zeszłam do salonu. Trafiłam chyba na „najlepszy” moment.
- Hej kochana!- Vanessa zdejmowała swoje wysokie szpilki i podeszła bliżej mnie. Z jej twarzy nie schodził złośliwy uśmiech, przez co wydawała się jeszcze gorsza niż  wcześniej. Wzięłam głęboki wdech uspokajając nerwy i zmierzyłam ją wzrokiem. Bez odpowiedzi wyminęłam Blondynkę i wyszłam na zewnątrz.

        Usiadłam na trawie przed domem i podparłam się rękoma. Wdychałam świeże powietrze i miałam zamiar siedzieć tam, dopóki ta jędza nie opuści domu chłopaków.
- Nath!- otworzyłam szerzej oczy , w moim kierunku szedł przejęty Chad. Kiwnęłam mu głową na powitanie.
- Co tam, Blondasku?- odwróciłam głowę w lewą stronę, gdzie przysiadł się przyjaciel. Westchnął.
- Na imprezie coś się zdarzyło- spojrzał mi w oczy. Zdumiona czekałam na ciąg dalszy.- Pocałowałem ją- wyznał nieśmiało. Dostał słodkich, lekko różowiutkich wypieków
- Tak się cieszę!- zaniosłam się cichym śmiechem i przytuliłam się do niego – nareszcie!- Chad odwzajemnił uścisk.
- Tylko nie wiem co dalej- zaczął. – Bo w końcu ona była pijana, a ja…
- Bądź szczęśliwy, głuptasie, i nie szukaj dziury w całym- rzuciłam, po czym oderwałam się od chłopaka.
- Dziękuję- zmierzwił mi włosy i położył się na trawie. Uczyniłam to samo. Leżeliśmy wpatrując się w niebo, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Szybko poderwałam się z ziemi i otrzepałam tyłek. To była Vanessa. Zdenerwowana wybiegła przez bramę i koślawo przebierała nogami. Nie ukrywałam tego, że ten widok mnie rozbawił.
- Spotkamy się później? Chcę wiedzieć o co chodziło- zwróciłam się do Chad’ a. Pokiwał twierdząco głową, uśmiechnął się i dał mi szybkiego buziaka w policzek. Poszedł w kierunku domu rodziny Fox. Ja natomiast weszłam do środka i od razu naparłam na Allan’ a, który zdenerwowany krzątał się po salonie.
- Po pierwsze, pasuję mi to, że wyszła- zaczęłam- Po drugie, w ogóle cię nie rozumiem, no bo ONA to jakiś…- odchrząknęłam, ale kontynuowałam- A po trzecie, o co poszło?
- Wiedziałem, że to tak się skończy!- wrzasnął żywo gestykulując. Zdziwiona stałam z  założonymi rękoma. Brat był wściekły, ale smutek w jego oczach naprawdę mnie zmartwił.
- Myślałem, że się dla mnie zmieni! A ona mnie zdradziła…- wyznał już ciszej. Czemu mnie to nie zdziwiło?
- Nie będę mówić, że A NIE MÓWIŁAM, bo jeszcze nie miałam okazji, ale..- widząc jego minę natychmiast umilkłam. Westchnęłam ciężko i przyciągnęłam go do siebie. Objął mnie jeszcze mocniej i wtulił głowę w moje ramiona. Czułam się tak, jakby role się odwróciły. Jakbym to ja była starszą siostrą pilnującą mojego młodszego, niedojrzałego braciszka.
- Zauroczyła mnie. I była inna, niż by się wydawało- mówił półgłosem. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Teraz powinnam powiedzieć, że był naiwny, głupi i jak kolejny jej pionek poleciał na tą słodką panienkę. Jednak nie potrafiłam. Nie mu.
- Muszę być sam. Przyjdź do mojego pokoju jakoś jutro- rzucił i szybko popędził na górę. Słyszałam zamykanie drzwi i cisza.
- Logan?! Dylan?!- krzyknęłam z dołu.  Po chwili współlokatorzy brata zjawili się obok mnie.
- Nie mówcie, że przegapiliście to, co się tutaj działo- powiedziałam błagalnie.
- Nie przegapiliśmy, ale woleliśmy nie wchodzić im w drogę- wyjaśnił Dylan. Posłałam im wrogie spojrzenie. Jak oni mogą być tak zacofani?
- Teraz musicie go gdzieś zabrać. Na piwo, imprezę, do kina, gdziekolwiek- rozkazałam władczym tonem. Pokiwali twierdząco głowami.
- Obiecujemy- potwierdzili. Uśmiechnęłam się blado i sama powędrowałam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i zobaczyłam, że Michael do mnie pisała.
przyjdz do nas jak bedziesz mogla ;)
Nic innego nie mam do roboty. Schowałam komórkę i wyszłam z domu.
*
Drzwi otworzył mi Matt. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Hej- przywitał się kiwając głową.
- Dzień dobry- odpowiedziałam. Wyszczerzył zęby i przepuścił mnie w drzwiach. Delikatnie otarliśmy się od siebie. Poczułam nagłe ‘porażenie prądem’. Wzięłam dwa wdechy uspokajając jednocześnie emocje i weszłam w głąb domu.
- No w końcu!- z góry zbiegła Avalon. Pociągnęła mnie do salonu,  w którym siedziała Michael z Oliverem i Chad’ em.
- Mama z Jaremie’ m poszli na zakupy, więc mamy trochę czasu na zdanie relacji- Avalon mrugnęła. Usiadłam obok Michael na kanapie i wpatrywałam się w każdego po kolei. Matt siedział naprzeciw mnie, na fotelu. Co chwile na niego spoglądałam, tak odruchowo.
- Nasza kochana mamuśka spotyka się z jakimś bogatym kolesiem- Szatynka się zaśmiała- to pierwsza sprawa.- westchnęła. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
- I chciałabym, w zasadzie chcielibyśmy… - wyszczerzyła się do Chad’ a. Chłopak wstał, podszedł do Avalon i objął ją ramieniem.
- JESTEŚCIE RAZEM!!- dokończyłam, zerwałam się z kanapy i klasnęłam w dłonie. Towarzystwo zaczęło się ze mnie śmiać i wiwatować nowej parze. Uścisnęłam ich mocno.
- Nareszcie- jęknęłam.
- Że tak przerwę- wtrącił Oliver- idziemy dzisiaj na tą imprezę,  tak?
- Nie- zaprzeczyła ostro Michael. – Dzisiaj to my sobie robimy babski wieczór, a wy męski czy co tam chcecie- machnęła ręką.
- I wy u mnie też macie się w końcu stawić- zagroziłam  im palcem. Uśmiechnęły się niewinnie. Zdałam sobie sprawę, że głównie to przebywam u Avalon, a dziewczyny u mnie jeszcze nie nocowały.
Trochę głupio mi się zrobiło, ale wiedziałam, że przyjaciółki nie mają mi tego za złe.
- To idę po ubrania i wracam- powiedziałam ze śmiechem.
- Tylko się pospiesz- rzucił Oliver.  Spojrzałam na niego, przewróciłam oczami na ten idiotyczny uśmieszek.
- Uuuuu…- zanuciły dziewczyny. Prychnęłam i rozbawiona poszłam po potrzebne rzeczy, również pragnęłam sprawdzić, czy chłopcy dotrzymali słowa i zabrali gdzieś przybitego Allan’ a. 

                                                            ***
A więc jest 18,
już nie mogę się doczekać kolejnych, ponieważ mam pole do popisu i szykuję niezły przełom w opowiadaniu. 
Postaram się dodać 19 rozdział jak najszybciej.
No to jak? Wiem, że  większość znienawidziła Olivera, ale miejcie dla chłopaka litość (Ktoś mnie prosił o jego zdjęcie, ale zdjęcie jest w rozdziale 16, cz. 2 )
Jutro 18-stka kuzyna! Będzie się działo. Nie mogę się doczekać, chociaż w ostatnim tygodniu cały czas trułam mamie, że nie idę.
Najlepszego, Kamil! 
Rozdział dedykowany Natalii, która czeka i czeka. 
Do napisania.