piątek, 31 maja 2013

Rozdział 18.

    Jak zawsze miałam problemy z zebraniem się z łóżka. Nie spieszyło mi się. Rozkoszowałam się wygrzaną pościelą i miękką poduszką, na której spoczywała moja głowa. Pierwszą myślą od razu po pobudce nie był nikt inny, jak Matt. Zastanawiałam się co robi, i czy jest już na nogach. Zaśmiałam się. W mojej wyobraźni jednak pojawiła się wizja z poprzedniego dnia. Vanessa i Allan- jak to możliwe? Co przeoczyłam? Zdecydowanie za dużo. Doskonale wiedziałam, że mój brat będzie cierpiał, o ile się tylko w niej zakochał. Przecież ta dziewczyna przyciąga praktycznie wszystkich facetów swoimi przerośniętymi piersiami, a później wybiera kolejne marionetki.
        Przeciągnęłam się wygodnie i podniosłam ciało do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju przymrużonym wzrokiem, westchnęłam i poprawiając potargane włosy zeszłam na dół pokonując drewniane schody.
         W kuchni spotkałam tylko Logana.
- Dzień dobry- powiedział radośnie z cwanym uśmiechem. Siedział przy stole spokojnie popijając kawę. Uniosłam brew i zgięłam jedną nogę w kolanie.  
- Cześć- odpowiedziałam dalej mu się ciekawie przyglądając.- Coś się stało?
- Jakąś godzinę temu przyszła dla ciebie mała niespodzianka-kiwnął głową w kierunku blatu. Podążyłam wzrokiem w pokazanym kierunku i ujrzałam tam naprawdę duży bukiet czerwonych róż z żółtą karteczką w środku. Uwielbiam róże, szczególnie czerwone. Mile zaskoczona  podeszłam bliżej i wyjęłam liścik.
Witaj, skarbie!
Pomyślałem, że to umili Ci dzisiejszy dzień. Mam nadzieję, że teraz się uśmiechasz
                                            - Oliver
Ach,  tak. Oliver. Miał rację. Uśmiechałam się. Wzięłam do rąk te wszystkie róże i zaciągnęłam się cudownym zapachem. Słowo ‘skarbie’ jest mi chyba pisane. Przypomniałam sobie pobyt w pizzerii, wtedy Logan również tak do mnie powiedział.  Zamknęłam oczy i ponownie do moich nozdrzy wdał się zapach kwiatów. Zadowolona odłożyłam bukiet, wzięłam pierwszy napotkany, podłużny wazon z szafki, napełniłam go wodą i włożyłam do niego róże. Odstawiłam z powrotem na blat i zaczęłam szperać w lodówce. Odnalazłam sok kaktusowy i napełniłam nim szklankę.
- Od kogo to?- dopytywał Logan, cały czas siedząc w poprzedniej pozycji.
- Od… Znajomego- odparłam chwilowo się zająkując. Nic mnie z Oliverem nie łączyło, nawet nie można było mówić o przyjaźni. Dopiero przyjechał, a ja nie miałam ochoty na jakieś nieprzyjemne epizody z nim w roli głównej.
Wypiłam sok, odłożyłam szklankę do zlewu i zabrałam wazon z bukietem. Popędziłam do swojego pokoju i otworzyłam okno na oścież. Bukiet położyłam przy łóżku. Wzięłam telefon i sprawdziłam wiadomości, nic nie przyszło.
Ubrałam się, podkreśliłam oczy tuszem do rzęs i zeszłam do salonu. Trafiłam chyba na „najlepszy” moment.
- Hej kochana!- Vanessa zdejmowała swoje wysokie szpilki i podeszła bliżej mnie. Z jej twarzy nie schodził złośliwy uśmiech, przez co wydawała się jeszcze gorsza niż  wcześniej. Wzięłam głęboki wdech uspokajając nerwy i zmierzyłam ją wzrokiem. Bez odpowiedzi wyminęłam Blondynkę i wyszłam na zewnątrz.

        Usiadłam na trawie przed domem i podparłam się rękoma. Wdychałam świeże powietrze i miałam zamiar siedzieć tam, dopóki ta jędza nie opuści domu chłopaków.
- Nath!- otworzyłam szerzej oczy , w moim kierunku szedł przejęty Chad. Kiwnęłam mu głową na powitanie.
- Co tam, Blondasku?- odwróciłam głowę w lewą stronę, gdzie przysiadł się przyjaciel. Westchnął.
- Na imprezie coś się zdarzyło- spojrzał mi w oczy. Zdumiona czekałam na ciąg dalszy.- Pocałowałem ją- wyznał nieśmiało. Dostał słodkich, lekko różowiutkich wypieków
- Tak się cieszę!- zaniosłam się cichym śmiechem i przytuliłam się do niego – nareszcie!- Chad odwzajemnił uścisk.
- Tylko nie wiem co dalej- zaczął. – Bo w końcu ona była pijana, a ja…
- Bądź szczęśliwy, głuptasie, i nie szukaj dziury w całym- rzuciłam, po czym oderwałam się od chłopaka.
- Dziękuję- zmierzwił mi włosy i położył się na trawie. Uczyniłam to samo. Leżeliśmy wpatrując się w niebo, kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Szybko poderwałam się z ziemi i otrzepałam tyłek. To była Vanessa. Zdenerwowana wybiegła przez bramę i koślawo przebierała nogami. Nie ukrywałam tego, że ten widok mnie rozbawił.
- Spotkamy się później? Chcę wiedzieć o co chodziło- zwróciłam się do Chad’ a. Pokiwał twierdząco głową, uśmiechnął się i dał mi szybkiego buziaka w policzek. Poszedł w kierunku domu rodziny Fox. Ja natomiast weszłam do środka i od razu naparłam na Allan’ a, który zdenerwowany krzątał się po salonie.
- Po pierwsze, pasuję mi to, że wyszła- zaczęłam- Po drugie, w ogóle cię nie rozumiem, no bo ONA to jakiś…- odchrząknęłam, ale kontynuowałam- A po trzecie, o co poszło?
- Wiedziałem, że to tak się skończy!- wrzasnął żywo gestykulując. Zdziwiona stałam z  założonymi rękoma. Brat był wściekły, ale smutek w jego oczach naprawdę mnie zmartwił.
- Myślałem, że się dla mnie zmieni! A ona mnie zdradziła…- wyznał już ciszej. Czemu mnie to nie zdziwiło?
- Nie będę mówić, że A NIE MÓWIŁAM, bo jeszcze nie miałam okazji, ale..- widząc jego minę natychmiast umilkłam. Westchnęłam ciężko i przyciągnęłam go do siebie. Objął mnie jeszcze mocniej i wtulił głowę w moje ramiona. Czułam się tak, jakby role się odwróciły. Jakbym to ja była starszą siostrą pilnującą mojego młodszego, niedojrzałego braciszka.
- Zauroczyła mnie. I była inna, niż by się wydawało- mówił półgłosem. Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Teraz powinnam powiedzieć, że był naiwny, głupi i jak kolejny jej pionek poleciał na tą słodką panienkę. Jednak nie potrafiłam. Nie mu.
- Muszę być sam. Przyjdź do mojego pokoju jakoś jutro- rzucił i szybko popędził na górę. Słyszałam zamykanie drzwi i cisza.
- Logan?! Dylan?!- krzyknęłam z dołu.  Po chwili współlokatorzy brata zjawili się obok mnie.
- Nie mówcie, że przegapiliście to, co się tutaj działo- powiedziałam błagalnie.
- Nie przegapiliśmy, ale woleliśmy nie wchodzić im w drogę- wyjaśnił Dylan. Posłałam im wrogie spojrzenie. Jak oni mogą być tak zacofani?
- Teraz musicie go gdzieś zabrać. Na piwo, imprezę, do kina, gdziekolwiek- rozkazałam władczym tonem. Pokiwali twierdząco głowami.
- Obiecujemy- potwierdzili. Uśmiechnęłam się blado i sama powędrowałam do swojego pokoju. Wzięłam telefon i zobaczyłam, że Michael do mnie pisała.
przyjdz do nas jak bedziesz mogla ;)
Nic innego nie mam do roboty. Schowałam komórkę i wyszłam z domu.
*
Drzwi otworzył mi Matt. Uśmiechnęłam się na jego widok.
- Hej- przywitał się kiwając głową.
- Dzień dobry- odpowiedziałam. Wyszczerzył zęby i przepuścił mnie w drzwiach. Delikatnie otarliśmy się od siebie. Poczułam nagłe ‘porażenie prądem’. Wzięłam dwa wdechy uspokajając jednocześnie emocje i weszłam w głąb domu.
- No w końcu!- z góry zbiegła Avalon. Pociągnęła mnie do salonu,  w którym siedziała Michael z Oliverem i Chad’ em.
- Mama z Jaremie’ m poszli na zakupy, więc mamy trochę czasu na zdanie relacji- Avalon mrugnęła. Usiadłam obok Michael na kanapie i wpatrywałam się w każdego po kolei. Matt siedział naprzeciw mnie, na fotelu. Co chwile na niego spoglądałam, tak odruchowo.
- Nasza kochana mamuśka spotyka się z jakimś bogatym kolesiem- Szatynka się zaśmiała- to pierwsza sprawa.- westchnęła. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
- I chciałabym, w zasadzie chcielibyśmy… - wyszczerzyła się do Chad’ a. Chłopak wstał, podszedł do Avalon i objął ją ramieniem.
- JESTEŚCIE RAZEM!!- dokończyłam, zerwałam się z kanapy i klasnęłam w dłonie. Towarzystwo zaczęło się ze mnie śmiać i wiwatować nowej parze. Uścisnęłam ich mocno.
- Nareszcie- jęknęłam.
- Że tak przerwę- wtrącił Oliver- idziemy dzisiaj na tą imprezę,  tak?
- Nie- zaprzeczyła ostro Michael. – Dzisiaj to my sobie robimy babski wieczór, a wy męski czy co tam chcecie- machnęła ręką.
- I wy u mnie też macie się w końcu stawić- zagroziłam  im palcem. Uśmiechnęły się niewinnie. Zdałam sobie sprawę, że głównie to przebywam u Avalon, a dziewczyny u mnie jeszcze nie nocowały.
Trochę głupio mi się zrobiło, ale wiedziałam, że przyjaciółki nie mają mi tego za złe.
- To idę po ubrania i wracam- powiedziałam ze śmiechem.
- Tylko się pospiesz- rzucił Oliver.  Spojrzałam na niego, przewróciłam oczami na ten idiotyczny uśmieszek.
- Uuuuu…- zanuciły dziewczyny. Prychnęłam i rozbawiona poszłam po potrzebne rzeczy, również pragnęłam sprawdzić, czy chłopcy dotrzymali słowa i zabrali gdzieś przybitego Allan’ a. 

                                                            ***
A więc jest 18,
już nie mogę się doczekać kolejnych, ponieważ mam pole do popisu i szykuję niezły przełom w opowiadaniu. 
Postaram się dodać 19 rozdział jak najszybciej.
No to jak? Wiem, że  większość znienawidziła Olivera, ale miejcie dla chłopaka litość (Ktoś mnie prosił o jego zdjęcie, ale zdjęcie jest w rozdziale 16, cz. 2 )
Jutro 18-stka kuzyna! Będzie się działo. Nie mogę się doczekać, chociaż w ostatnim tygodniu cały czas trułam mamie, że nie idę.
Najlepszego, Kamil! 
Rozdział dedykowany Natalii, która czeka i czeka. 
Do napisania.

5 komentarzy:

  1. Rozdział cudny ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny.
    Pozdrawiam i życzę udanej zabawy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo dobrze ze nie jest z Vanessa!
    Co do rozdziału to świetny!
    Czekam na nn ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie !:)
    Babski dzień ? :D
    Ta Vanessa mnie wkurza... -,-"
    I te kwiaty mi się nie spodobały xd
    Ale wszystko jest cudowne, jak zwykle! ;*
    Nie mogę się doczekać tego przełomu :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*


    drzwi-przeznaczenia.blogspot.com
    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Oliver zabierze swoje kwaita, GRRRRRRRR !
    Ja chce nockedziewczyn <3

    PS nowy rozdzial Mistycznej Akademii i Straconej ^^

    OdpowiedzUsuń