środa, 27 lutego 2013

Rozdział 5.


- Moi rodzice rozwiedli się tydzień po moim urodzeniu. Podzielili między sobą wszystko, na co pracowali. Później ojciec znalazł sobie jakąś lalę, i stała się dla niego najważniejsza na świecie- Avalon mówiła szybko przejeżdżając przez kolejne dzielnice- Mam młodszego brata, ma 6 lat- uśmiechnęła się- a ta dzisiejsza akcja wytrąciła mnie z równowagi. W pewnym sensie to możliwe, ale z drugiej strony strasznie dziwaczne. Przez dziewiętnaście lat go ukrywali, bo mama chciała t y l k o mnie? - filozofowała, a ja zastanawiałam się razem z nią.
- No to rzeźnię czas zacząć. - powiedziała parkując przed swoim domem.- Chcesz iść się odświeżyć? Chociaż wiesz, wolałabym, żebyś od razu poszła ze mną.- zrobiła minkę zbitego psa. Uśmiechnęłam się lekko, wystukałam sms-a do brata.
Sorki, bracie. za jakis czas bede w domu. przesluchanie odlozyli chociaz nie wiem czemu
jestem u Avalon i nie martw sie, wszystko w porzadku
- OK. Chodźmy.
- Dziękuję.- powiedziała z uśmiechem. Ruszyłyśmy do drzwi.
        Już od progu słychać było podniesione głosy. Czułam, że jestem tutaj zbędna, ale Avalon strasznie zależało, poza tym bratałam nadzieję na nową przyjaźń. 
- Nie twierdzę, że Cię nie chciałam. Ja po prostu ... Sama nie wiem, co wtedy myślałam.- do moich uszu dobiegł kobiecy głos, zapewne mamy Avalon. Spojrzałyśmy po sobie i ostrożnie weszłyśmy w głąb domu. Był bardzo przestrzenny, urządzony głównie w jasnych kolorach i odcieniach. Salon miał śliczny kremowy kolor. Od jasnej kanapy z białą narzutą i również jasnego stolika odznaczał się duży kominek z ciemnobrązowymi kafelkami. Elegancko, szykownie i nowocześnie.
- Witaj, Avalon. Nie powinnaś przyprowadzać koleżanki. To są sprawy rodzinne.- powiedziała 'na powitanie' Blondynka siedząca obok ojca Avalon.
- To moja przyjaciółka. Ty też nie należysz do rodziny, więc się nie wymądrzaj.- wycedziła dziewczyna. 
- Avi, kochanie. Spokojniej.- Mama Szatynki podeszła do nas.
- Theresa. Miło mi.- kobieta o ciemnych, brązowych włosach i jasnej karnacji podała mi rękę. Uścisnęłam ją.
- Nathalie, mi również miło poznać.- wysiliłam się na uśmiech.
- To jest Diana, Jack i mój drugi syn, Matt.- wskazała dłonią na pozostałych. Każdemu uścisnęłam rękę. Gdy podchodziłam do Matt'a, chłopak wstał, a mi serce chciało wyskoczyć z piersi. Przyglądał się chwile moim śladom po bójce, teraz żałowałam, że robiłam takie pierwsze wrażenie przy nowo poznanych osobach. Uścisnął po chwili moją dłoń, po czym ponownie usiadł.
- A skoro mowa o synach.. Ktoś widział Jaremie' ego?- Theresa spojrzała po każdym z 'zebranych'.
- Tu jestem!- z innego pomieszczenia wybiegł mały chłopczyk. Naprawdę słodkie dziecko. Przystanął chwilę wpatrując się we mnie. 
- Cześć, będziesz się ze mną bawić?- spojrzał zadzierając głowę do góry błagalnym spojrzeniem.
- Postaram się, Maluchu. Jestem Nath.- zwierzbiłam mu włosy.  
- Wszyscy poznani. -uśmiechnęła się Avalon. - Teraz niech ktoś, do diabła, mi powie jak to możliwe, że mam brata, drugiego?!- usiadła na kanapie naprzeciw Matt'a, Diany i Jack'a. Theresa usiadła obok niej, podążyłam za ich śladem. Mały Jaremie wparował do mnie na kolana i oplótł ręce wokół mojej szyi.
- Jaremie, zachowuj się.- upomniała go mama. 
- Nie, w porządku. Nie przeszkadza mi.- powiedziałam łagodnie, kobieta uśmiechnęła się i zaczęła wyjaśniać sprawę.
- Sama się zaskoczyłam, kiedy urodziłam bliźniaki. Przestraszyłam się, chciałam oddać jedno z was do adopcji, zostawić w szpitalu. Ale nie mogłam, nie potrafiłam. Jack wcześniej już znalazł sobie Dianę i złożył papiery rozwodowe. Zdenerwowana wcisnęłam mu Matt'a. Zaczął kontaktować się ze mną dopiero w wieku 15 lat. Postanowiliśmy zostawić to w ukryciu przed tobą, Avalon, ale dzisiaj na policji nie spodziewaliśmy się ciebie.- zapadła cisza. Wszyscy, włącznie ze mną, wpatrywali się z Avalon.
- Przykro mi, przepraszam.- powiedziała cicho Theresa.
- Ja również.- dodał Jack.
- To trochę dziwne, owszem. Ale nie mam wam tego za złe. Sama nie wiedziałabym jak postąpić, nie mając wsparcia. A poza tym lepiej że dowiedziałam się w taki a nie inny sposób.- przemówiła Avalon. Każdy się rozpromienił.
- Mam braciska?- wyseplenił Jaremie przysłuchujący się rozmowie.
- Mamy braciszka.- stwierdziła Avalon.
- A Nath to moja siostrzycka, druga siostrzycka.- wszyscy się zaśmiali.
- Spodobałaś się mu.- uśmiechnęła się Avalon. Odwzajemniłam gest.
- Może pogadamy?- dziewczyna po raz pierwszy zwróciła się do Matt'a. Chłopak pokiwał twierdząco głową.
- Nathalie, Ty też.- stanowczo stwierdziła. Delikatnie zdjęłam Jaremie'ego z kolan i podążyłam za nimi na górę krętymi schodami. Mały chłopczyk ruszył za nami.
- Może powyjmujesz zabawki, a później ja je obejrzę?- zapytałam.
- Jasne!- rzucił promiennie i pobiegł do jakiegoś pokoju. Razem z bliźniakami weszłam do pomieszczenia odmiennego od reszty domu. Był praktycznie cały pomarańczowy, z brązowymi meblami. Wielkie łóżko stało na środku pokoju, pościelone na szybko. Usiedliśmy na nim w wąskim kółku.
- Ja się tutaj czuję zbędna, Avalon. Może pójdę do Jaremie'ego?- zapytałam.
- Nie ma mowy. Zostajesz.- stwierdziła surowo. Uniosłam ręce w geście poddania się, a Matt zaczął się śmiać. 
- Zostań, bo jeszcze cię zabije.- szturchnął mnie lekko w ramię.
- No właśnie. Teraz poważnie. Co robiłeś na policji?- Avalon mówiła już przyjaźnie. Chłopak się zaśmiał, po raz kolejny. 
- Taka trochę gówniana sprawa.- powiedział przeczesując włosy palcami. - Razem z kumplami chcieliśmy zabalować, początek wakacji i urodziny najpopularniejszej laski w szkole. Nie podobało nam się, to zmieniliśmy klimaty. Zaczęliśmy wciągać, a mnie wcisnęli marychę pod kurtkę. Później zjawiła się policja i jak chcieliśmy zwiać to nas złapali.- uśmiechnął się krzywo.
- Paliłeś marihuanę?
- Tylko przechowywałem. A wy co robiłyście na komisariacie?- długo czekał na odpowiedź. Ja wymyślałam jakieś bezsensowne kłamstwo, ale Avalon postanowiła powiedzieć jak było.
- Znasz może Reachel Williams?
- Znam.- powiedział natychmiast.
- No to Nathalie się z nią pobiła, lekko mówiąc.- wyjaśniła w największym skrócie.
- Grubo.- Matt wydał się zaskoczony, później spojrzał na mnie.
- Stąd ta rozcięta warga.- bardziej stwierdził niż zapytał. 
- Tak- powiedziałam ponuro wpatrując się w jego czekoladowe, wręcz czarne oczy. Było w nich coś, co mnie przyciągało i nie mogłam się oderwać.
- Bardzo boli?
- Coś Ty! Nath przywaliła jej sto razy mocniej! Teraz Reachel nie jest już taka 'silna'. Ktoś jest od niej lepszy! - Avalon po raz kolejny weszła nam w ''rozmowę''. W głębi duszy chciało mi się śmiać z tej sytuacji.
- Nie boli. Przynajmniej nie aż tak bardzo- odpowiedziałam mimo wcześniejszej wypowiedzi koleżanki.
- Boli cię coś jeszcze, Nath. Co się stało przed przyjazdem do LA?- Avalon wwierciła we mnie wzrok.
- Nic. Zajmijcie się sobą, bo na razie wszystko kręci się wokół mnie,a w przeciwieństwie do Olivii ani trochę mi to nie odpowiada.
- Powiedz, ulży ci.
- Nic się nie stało, naprawdę. Dobra, przeproś Jaremie'go, ale muszę lecieć.
- Ale wieczorem może pooglądamy jakieś filmy?
- Może kiedy indziej. Masz tu mój numer- zapisałam jej cyferki na nadgarstku- dzwoń jakby coś się działo. 
- Może pójdziesz jeszcze do Jaremie'go, co?- zapytała.
- Gdyby był o kilka lat starszy mógłby być moim mężem, ale jednak muszę lecieć. Do zobaczenia.- uśmiechnęłam się.
- W porządku, Pa. Ale nawet nie waż się podrywać mojego młodszego braciszka!- rzuciła się na mnie. Zaśmiałam się.
- Ale drugiego zawsze możesz wziąć.- szepnęła mi na ucho, żeby Matt nie słyszał. Przewróciłam oczami i wyszłam.
- Pa!- krzyknęłam z dołu do nich.
- Do zobaczenia- powiedzieli równocześnie. 
- Do widzenia.- rzuciłam dorosłemu towarzystwu i wróciłam do domu. 
     Przeprosiłam brata, opowiedziałam mu całą historię z ostatnich wydarzeń( pomijając Megan i Tade'a) i poszłam do pokoju. Gdy tylko położyłam się na łóżku, powieki same mi się zamknęły.

                                        ***
OK.Jest 5. Rozdział miałam dodać wczoraj, ale nie wyszło. Ważne przynajmniej, że jest.
Dedykuję go Naci. xx
Następny dodam, jeżeli pod postem znajdą się jakieś komentarze. Do kolejnego w takim razie.

3 komentarze:

  1. Zajebiaszczo. Mam nadzieję że ona będzie z nim :D
    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Znakomicie piszesz! Ta akcja mnie bardzo wciągnęła. Pisz dalej; czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam czytać takie historie <3

    OdpowiedzUsuń