środa, 20 lutego 2013

Rozdział 2.


- Dziękuję- powiedziałam odbierając bagaże od miłego staruszka. Przesiadałam się z taksówek co kawałek. Od miasta do miasta, aż do Los Angeles. Po kilkugodzinnej tułaczce wreszcie mogłam odetchnąć. Jednak jeszcze nie wszystko przesądzone. Przyjechałam tutaj z Chicago, ale nie wiem jak zareaguje brat.

Victory Boulevard to strasznie bogata ulica. Wielkie domy, wille, baseny... Widać, brat zapewnił sobie byt. Szłam przed siebie z wymiętą karteczką na której widniał adres Allan' a. Pamiętam jak wręczał mi ją kilkanaście miesięcy temu. Był niespokojny, roztrzęsiony. Takiego go pamiętam. 

- Musi gdzieś być...- powtarzałam w kółko ponownie obkrążając całą ulicę. 
- Co Cię tutaj sprowadza?- odwróciłam się. W moim kierunku zmierzała długowłosa Szatynka mniej więcej w moim wieku.
- Szukam Allan' a Blake'a. - odpowiedziałam szybko i rzeczowo.
- Allan' a powiadasz... Mój jakże fantastyczny i wredny sąsiad. Chodź, to kilka domów dalej.- wskazała gestem kierunek. Poszłam za nią. 
- No więc to tutaj. Mieszkanko trzech debili.- mówiła z lekkim obrzydzeniem.
- Chwila, chwila. Trzech?!- zaśmiała się.
- Trzech, trzech. Powodzenia, Ślicznotko.- po raz kolejny przeszył mnie ten śmiech. Nie odezwałam się, ruszyłam do drewnianych drzwi kremowego domu. Wahałam się. Ostatnia okazja, żeby zwiać i miotać się po tanich motelach. Nadal niepewnie zadzwoniłam. Usłyszałam kilka hałasów, na moment ucichły.  Drzwi otworzył nieznany mi chłopak.  Bardzo przystojny. Ciemna karnacja, zmierzwione włosy i duże, migdałowe oczy. Bez przesady, dopiero co jestem singlem. No i proszę, kolejne wspomnienie Tade' a. 
- Czego dusza pragnie?- oparł się o futryne drzwi.
- Jeżeli nie pomyliłam domu to Allan'a. -odpowiedziałam. Wydał się dość zdziwiony. Jednak  po chwili odchylił głowę.
- ALLAN! RUSZ DUPE!- krzyknął w głąb domu. Nie mogłam darować sobie kąśliwości.
- Człowieku! Bębenki w uszach mi pękają. a o kulturze już nie wspomnę.- zaśmiał się. Otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale ni stąd, ni zowąd wyłonił się Allan. Zmienił się, i to o 180 stopni. 
- Cześć.- powiedziałam półgłosem. Przy nim nie potrafiłam się złościć. Widać było, że jest tak samo zdziwiony jak ja.
- Cześć.
- Bo ja... Trochę głupio tak prosić, ale wynikła pewna.. sytuacja. Nie mogę wrócić do domu...
- Chodź tu.- bez uprzedzenia przyciągnął mnie do siebie. Ten charakterystyczny zapach perfum. Uśmiechnęłam się.
- Nawet nie wiesz jak tęskniłem.- powiedział mocniej mnie tuląc. Odwzajemniłam gest. 
- To czemu się nie odezwałeś?- Odepchnęłam go lekko.
- Przecież pisałem sms-y, dzwoniłem, ale zawsze odbierała Megan. Nawet pisałem kilka listów, aż wstyd się przyznać, ale pisałem. Głównie do Ciebie.- mówił troskliwie. Mogłam się domyśleć, ale nawet nic nie podejrzewałam. 
- Nic nie dostawałam, przepraszam...- spuściłam głowę.
- Czyli...- wiedziałam o czym myśli.
- Megan.- powiedzieliśmy równocześnie.
- Ona jest wredniejsza od Ciebie.- stwierdził 'zamyślony'. Puknęłam go w ramię  i ponownie przytuliłam. 
- Chodź do środka, musimy wiele nadrobić. - uśmiechnął się, wziął bagaże i wprowadził mnie do wnętrza. 
- Tak na marginesie, jestem Logan.- upomniał się Ciemnowłosy. Cały czas stał za Allan' em. Brat wybuchł śmiechem.
- Taak. To jest Logan, który musi się we wszystko wtrącać.
- Miło poznać.- Logan posłał mi uśmiech.
- Ta, właśnie.- mruknęłam puszczając mu oko. Allan poszedł już do innego pomieszczenia, szybko ruszyłam za bratem. W salonie (tak podejrzewam) siedział jeszcze jeden chłopak, o kruczoczarnych włosach. 
- A to Dylan.- Braciszek wskazał dłonią na owego chłopaka. Momentalnie odwrócił się od telewizora. Kolejny przystojny kolega Allana. No dajcie ludzie spokój. 
- Chłopaki to Nathalie, moja siostra.
Dylan machnął mi ręką i wrócił do oglądania telewizji.
- Noo to.. Pokaż mi pokój, grzecznie się rozpakuję i pójdę spać.- uśmiechnęłam się do brata. Przyglądał mi się przez chwilę, po czym zaniósł walizki do pomieszczenia obok dużej kuchni.

Nowy pokój miał kolor krwi, z czarnymi meblami, poobklejany plakatami. Meblościanka miała podświetlane diody. Łóżko z ciemnym baldachimem. Idealnie. Szczególnie spodobał mi się wysunięty parapet  z poduszkami i świetnym widokiem. 

- Skąd ty masz takie cudeńko?- zwróciłam się do Allan' a. 
- Pokój gościnny. Wziąłem przykład z Twojego pokoju, teraz chyba byłego, no i dodaliśmy kilka szczegółów.
- Dobra, nie wierzę i tak. Ale jest zajebisty!
- I kto tutaj nie ma kultury?!- dobiegł mnie głos Logana. Zaśmiałam się w duchu.
Delikatnie wypchnęłam Brata za drzwi, zakluczyłam je i zaczęłam rozpakowywać rzeczy. Zaczęła się we mnie rodzić nadzieja, że się ułoży. Jestem w LA, z dala od Megan i jej chłopaków. Tego mi było trzeba. Jeszcze muszę powiadomić Michael. Po wypakowaniu ubrań, które w rezultacie wrzuciłam wszystkie luzem do szafy, wyciągnęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer przyjaciółki. 
Odebrała po czterech sygnałach. 
- Nathalie! Nie odzywasz się od jakiegoś czasu. Coś się stało?- ta to ma jak zwykle 'nosa'.
- Hej, Michael. Owszem, stało się. Zgadnij czyja to zasługa.
- Megan?
- A jakby inaczej. Znowu to zrobiła. W dodatku nakryłam ich w intymnej sytuacji.
- Żartujesz...
- Chciałabym- mruknęłam żałośnie i cicho.
- Ten gówniarz nie ma honoru.
- Gdyby tu tylko chodziło o honor. Ja go chyba kocham, kochałam - powiedziałam dość głośno.
- Wiem. Ale nie był wart i nie jest wart tego, żebyś żałowała. Weź się w garść, dziewczyno! Gdzie jesteś?
- Jestem w Los Angeles, u Allan'a - nastała chwilowa cisza.
- Porozmawiam z rodzicami i może do Ciebie przyjadę na jakiś czas. Muszę kończyć, bo mama mnie goni. Naprawdę mi przykro. Trzymaj się tam, i zacznij nowy rozdział- powiedziała promiennie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. 
- Nie ma sprawy. Ty też się trzymaj. Paaa!
- Do usłyszenia.
   Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Położyłam się na łóżku i wlepiłam wzrok w sufit. Po niecałych piętnastu minutach mój telefon wydał denerwujący dźwięk. Przyszedł sms-es. Spojrzałam na wyświetlacz, a ręce zaczynały się trząść. 

'1 nieodebrana wiadomość od: Tade <3''
Usunąć? Nie, muszę wiedzieć czego jeszcze ode mnie chce.
Nathalie.. Pewnie nie chcesz mnie juz wiecej widziec ale ja tak nie potrafie.
blagam cie, spotkaj sie ze mna.

Pewnie nie powinnam była, ale odpisałam.
Zapomnij- Jedno stanowcze, krótkie słowo. 
Wyślij.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i niezależnie od wczesnej pory zapadłam w kamienny sen.

                                                        ***

Hey. Planowałam wstawić notkę wcześniej, ale przyjechałam od babci i od razu zabrałam się za czytanie mojego ukochanego Domu Nocy. Zaczytałam się trochę, ale jestem.
Rozdział ten wielokrotnie przerabiałam, z resztą jak większość, ale jestem nawet zadowolona.
Do następnego.

1 komentarz:

  1. Ja także jestem zadowolona :)
    Rozwaliło mnie to z chłopakami 'no dajcie ludzie spokój'.
    Cóż, lecę następny rozdział :D

    serce-smierci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń