sobota, 6 lipca 2013

No to kończymy...

   Witajcie, kochani. Nawet nie wiem od czego zacząć. Bardzo przywiązałam się do tego bloga, aż trudno uwierzyć jakie to dla mnie ważne. Jak już wspominałam wcześniej, postacie- żeńskie szczególnie- oparte są na prawdziwych osobach.
    Kiedy chodziłam spać, kiedy wstawałam, praktycznie w każdej wolnej chwili, myślałam o kolejnych przygodach i rozterkach Nathalie. Na samym  początku nie sądziłam, że blog wypali. Dzięki wsparciu i Waszym, i moich kochanych przyjaciół, blog przetrwał. Przed chwilą przeczytałam wszystkie komentarze od samego początku. Aż w oczach pojawiają się łzy. Naprawdę. To każde słowo pod rozdziałem dawało motywację do dalszego  pisania. Mimo że przy ostatnich rozdziałach wiele osób już przestało się interesować losem bohaterów, zostało kilka czytelników, dzięki którym chodziłam z szerokim uśmiechem na twarzy. Dziękuję.
    Tego bloga nie usuwam, ponieważ chcę mieć pamiątkę, a gdy założę kolejnego, to właśnie tutaj pojawi się ta informacja. Tak sądzę.
   Jeżeli macie do mnie jakieś pytania  lub sprawy, moje gg podałam  w informacji o sobie, także chyba nie będzie problemu. Na gg jestem prawie cały czas, nieraz na niewidoku.
    Już nie  wiem co napisać. Po prostu dziękuję Wam za wszystko, za wytrwałość w czytaniu mojego opowiadania. Wszystko, wszystko naprawdę dużo dla mnie znaczyło, nadal znaczy. Mam nadzieję, że nie rozczarowałam Was finałem Nathalie. Trzeba się pożegnać, przynajmniej na jakiś czas. Jeszcze raz dziękuję, do zobaczenia lub też napisania. Życzę Wam wszystkim przepięknych, słonecznych, zabawnych wakacji, które zapamiętacie na długo. Dziękuję

Rozdział 23- FINAŁ.

- Ale na pewno wszystko OK?- zwróciłam się do Allan'a. Brat posłał mi łagodny uśmiech i pokiwał głową. Za mało czasu ze sobą przebywaliśmy, zdecydowanie za mało. Obiecałam sobie, że to zmienię, już na serio.
- Nath! Bo się spóźnimy!- Michael poganiała mnie po prostu w każdej minucie. Może i miała rację. Chad- kierowca naszego wypasionego vana- trąbił na nas już od pięciu minut. 
- Baw się dobrze- Allan zaśmiał się i puścił mi oczko. Uniosłam kąciki ust, zabrałam telefon i podałam portfel Michael, żeby schowała go do swojej pojemnej jak na wielkość torebki. Mieliśmy pół  godziny do rozpoczęcia koncertu, a wszyscy już czekali. Wybiegłyśmy z domu o  mało co nie potykając się o własne stopy.
- Nathalie, usiądź proszę koło mnie!- Avalon wrzasnęła na cały samochód. Wzruszyłam ramionami i wpakowałam się na tylne siedzenie. Objęłam przyjaciółkę pytającym wzrokiem, ale przywitałam się machnięciem ręki ze wszystkimi. 
- Vanessa się usunęła- Avalon szepnęła podekscytowana. Uniosłam brwi z zaskoczenia. 
- Jak to?- zapytałam dość głośno, ponieważ sama nie mogłam uwierzyć.
- Ciszej!- poleciła ze śmiechem. Wzruszyłam ramionami, ale czekałam na wyjaśnienia.- Dzisiaj zapytałam się o nią Matt'a, a on odpowiedział, cytuję.. " Wczoraj dowiedziałem się czegoś, na co czekałem prawie dwa miesiące. Vanessa jest pusta, była po prostu chwilą zapomnienia, a ja nie będę już dupą wołową"- starała się mówić jak najciszej. A mnie oczy rozszerzały się coraz bardziej. A może mówił o moim "wyznaniu"? Boże... Te emocje naprawdę niczego nie ułatwiają. Wręcz odwrotnie. Człowiek nie potrafi zebrać racjonalnych myśli. Droga do sąsiedniego miasta minęła mi własnie na takich przemyśleniach. Trzeba było jednak skupić się na koncercie. Moim wymarzonym koncercie. Dotarliśmy na miejsce. Niesamowicie wysoki budynek z masą świecidełek przypominający te wielkie wytwórnie płytowe po prostu zapierał dech w piersiach. Koncert miał odbyć się na dachu tego wieżowca. Wbrew pozorom, bardzo mało ludzi wiedziało o tym wydarzeniu. A Vicky czekała na nas już przed szklanymi drzwiami wejściowymi. Młoda Blondynka uśmiechnęła się do każdego z nas i wręczyła wejściówki dla VIP- ów. Oliver podziękował dziewczynie i nareszcie weszliśmy. Tylko że w środku zaczęła się jakaś chora akcja. Oliver odciągnął mnie na bok, a Avalon zgarnęła Matt' a. 
- Coś się stało?- zapytałam zupełnie zbita z tropu. Chłopak westchnął.
- Baw się dobrze. Ja muszę jechać. Mam samolot- powiedział z uśmiechem.
- Jak to? Nie zostajesz na koncercie?- myślałam, że będzie razem z nami. Przecież miał wracać dopiero po koncercie. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, a ja nadal nie rozumiałam.
- Przepraszam, ale tak wyszło... Nie złość się, ale jest jeszcze coś- przygryzł wargę, a ja czekałam. Już myślałam, że mnie nic nie zdziwi.- To Matt załatwił bilety, to on wszystko zorganizował i wypalił z propozycją. Myślał tylko o tobie- dokończył. Lekko uchyliłam usta. Wszystko robiło się coraz bardziej dziwaczne. 
- Do zobaczenia za jakiś czas. Będę dzwonić, a ty masz się dzisiaj bawić- Oliver mocno mnie przytulił i ucałował we włosy. Odwzajemniłam gest. Nienawidziłam pożegnań, ale nie miałam zamiaru płakać. Mieliśmy się niedługo zobaczyć. Przyjaźń na pewno przetrwa. Westchnęłam i jeszcze raz wyściskałam Olivera.
- Trzymaj się, skarbie- powiedział lekko uśmiechnięty- i przepraszam.
- W porządku- powiedziałam kiwając głową.- Do zobaczenia- powiedziałam słysząc już głos wokalisty Simple Plan. Oliver skinął głową i pospiesznie wyszedł. Westchnęłam i skierowałam się przed siebie, kiedy znikąd wyskoczyła Avalon. Pociągnęła mnie za rękę i biegiem ruszyła przed siebie. Ta dziewczyna to ma siłę, naprawdę. Starałam się dorównać jej tempu.  Wbiegłyśmy w długi korytarz, na którego samym końcu znajdowała się winda. Avalon stanęła.
- Teraz do windy. Wciskasz ostatnie piętro. I bez pytań- poleciła szeroko uśmiechnięta. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, poprosić o wyjaśnienia, ale Avalon już pobiegła w inną stronę. Zrobiłam tak, jak powiedziała. Skierowałam się do windy i kliknęłam guzik z cyferką najwyższego piętra. Winda natychmiast się otworzyła, a w środku zobaczyłam.. Matt'a. Spojrzał na mnie i nie odwracał wzroku. Niepewnie, z coraz szybciej bijącym sercem, weszłam do środka. Winda się zasunęła i zaczęła wjeżdżać coraz wyżej. Ukradkiem spoglądałam na Bruneta. 
   W pewnym momencie poczułam szarpnięcie. Winda stanęła prawie przy najwyższym piętrze. Nie otwierała się, nie mogliśmy wyjść. Spojrzałam na chłopaka obok, który nawet się nie przejął. Z malutkich głośników po bokach usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki 'Save You'. Matt wolnymi krokami zaczął podchodzić coraz bliżej mnie. Aż w końcu nasze ciała dzieliły jakieś milimetry. Mogę dać sobie rękę uciąć, że serce miałam w gardle. A podekscytowanie sięgało zenitu. Ta bliskość, która zrodziła się między nami wywoływała motylki w brzuchu. I uczucie bezradności. 
Matt położył swoją dłoń na mojej talii i jednym ruchem przyciągnął do siebie. Spojrzał mi głęboko w oczy.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak cię kocham- powiedział zdecydowanie, a jego oddech przyjemnie muskał mi twarz. Przybliżył swoją twarz do mojej i delikatnie dotknął wargami moich ust. To mrowienie, którego doznawałam wcześniej to było nic w porównaniu z uczuciem, które zrodziło się wtedy. Czułam się jak porażona piorunem. Ciepło rozchodziło się po całym ciele, napływało w szczególności do policzków. Matt nie odrywał ust, coraz bardziej pogłębiał pocałunek. Bez wahania go oddałam. Poczułam, jak chłopak się uśmiecha. Czuć smak tych słodkich warg mógłby być wart wszystkiego. Nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłam. Jego ręka znalazła się na moim karku, później wplótł ją we włosy, a ja trzymałam swoje na jego policzkach, które również były rozgrzane. Miałam całe niebo przy sobie. Pocałunek od samego początku przejawiał się z czułego w namiętny, a kiedy Matt delikatnie dotykał swoim językiem mojego, radość eksplodowała ze mnie całkowicie. Wiedziałam, że już nic nie będzie takie samo. Na krótką chwilkę się od siebie oderwaliśmy.
- Kocham cię- wyznałam kończąc swoją ostatnią wypowiedź.
- Kotku...- przeciągnął ponownie złączając nasze usta w pocałunku. Tym razem to ja się uśmiechnęłam nie przerywając czynności. Winda ruszyła. A piosenka się skończyła. Nie przerywaliśmy. Dopiero, gdy usłyszałam wiwaty odkleiłam się od Matt'a. Przy wejściu na dach stali wszyscy bliscy. Razem z zespołem. Razem z Oliverem! Wszyscy uśmiechnięci jak głupi do sera. Matt zaniósł się śmiechem i ucałował mnie w szyję. 
- GRATULUJEMY!!!- krzyknęli unosząc kieliszki z szampanem. Zaskoczona zaczęłam śmiać się z sytuacji. Spojrzałam na Matt'a, tego przystojniaka,  którego ujrzałam wychodzącego z sali komisariatu. 
- Nareszcie będziemy razem- powiedział czule gładząc moje włosy.
- Czekałam na ciebie 18 lat, przystojniaku- wyznałam. Tak. To był on. Nikt inny. Chłopak, którego pokochałam całym sercem. Który mnie również pokochał. Już wiedziałam, że zamieszkam na stałe w LA. Przez dwa miesiące tyle się wydarzyło... Ale za to te wakacje były wyjątkowe, niesamowite. Szczególnie z jego powodu. Mojej życiowej miłości, dzięki której zaczęłam patrzeć na świat różowymi barwami.

                                                  ***

Tak, wiem że guziczki windy powinny być w środku, ale chciałam być oryginalna. 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 22.

- No chodź. Wejdziemy tylko po moje rzeczy. I tak sobie poszła- namawiała Avalon. Postanowiłyśmy pójść na miasto i zabawić się bez ograniczeń. Michael i ja byłyśmy już naszykowane, ale Avalon bardzo uparła się na swoją „szałową” torbę.
- W sumie to ja też wzięłabym swoje okulary, bo zostawiłam- Michael wzruszyła ramionami. Jęknęłam i pokierowałam się do drzwi.
- Jesteś kochana, Misiu- Avalon wysłała mi całusa w powietrzu, na co przewróciłam oczami.
         Weszłyśmy do Fox’ ów. Z kuchni dobiegał dziewczęcy chichot. W pierwszej chwili pomyślałam, że może to być pani Theresa razem z Antonim. Gdy weszłyśmy już do pomieszczenia, aż ścisnęło mnie w środku.
Zastałyśmy tam Vanessę w za dużej, białej koszulce, z LEKKIM makijażem i w wysokiej kitce. Całowała się z Matt’ em, który miał na sobie czarne, luźne dresy. Spojrzeli w naszą stronę. Odwróciłam wzrok i wgapiłam się w okno. Coś w środku mnie rozpadło się na małe kawałeczki.
- A ty co tu jeszcze robisz?- warknęła Avalon, gdy tylko ujrzała Blondynkę.
- Av, ogarnij się- rzucił Matt w obronie swojej dziewczyny. Swojej dziewczyny… Cudownie! Nic lepszego nie mogło mi się zdarzyć, niż zobaczenie jak oni się obściskują i całują.
- Spokojnie- szepnęła do mnie Michael. Cicho wypuściłam powietrze z płuc i bez słowa podeszłam do okna. Oparłam się o parapet. Michael usiadła przy stole, a Avalon poszła po swoje rzeczy, przebrać się i po okulary Michael. Spotkałam się wzrokiem z Matt’ em. Nie odczytałam znaczenia jego spojrzenia, on chyba moje zrozumiał. Byłam wściekła i smutna. Ale co się będzie przejmował, prawda? Zaczął całować tą zdzirę po szyi, tak po prostu. Ona chichotała i śmiała się. Momentalnie odwróciłam głowę. Ta scenka przypominała mi nas dwoje. Aż w oczach zakręciły mi się łzy. Objęłam się ramionami i zasłoniłam twarz włosami. 
 - Tak na legalu? Weźcie sobie znajdźcie jakąś klatkę, czy coś- usłyszałam głos Olivera. Szybko spojrzałam przed siebie. Stał oparty o futrynę łuku kuchennego. Pochwycił moje spojrzenie. Nie wiem co mnie podkusiło. Wyglądał pociągająco, z rękami na klatce piersiowej i podpartą nogą. Miał na sobie czarne, trochę luźniejsze rurki i granatowy t-shirt. Włosy jak zwykle niedbale ułożone, co dodawało jeszcze większego uroku. Przygryzłam wargę i podeszłam do niego. Uniósł brew, ale uśmiechał się w ten swój sposób. Powiedziałam tylko głuche „przepraszam”, lekko zadarłam głowę i dotknęłam jego policzka. Zaskoczył się. Zamknęłam oczy i pocałowałam go. Nieśmiało, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Oddał pocałunek bardziej odważnie. Nie mogłam się od niego oderwać, cudownie całował. Dotknął swoim językiem mojego, a ja wplotłam dłonie w jego włosy. Złapał mnie jedną ręką w talii i mocniej przyciągnął. To był długi pocałunek, naprawdę. I piękny. Gdy skończyliśmy, twarz Olivera aż promieniała, patrzył głęboko w moje oczy. W jego tęczówkach widziałam małe iskierki.
- O ja pierdole…- zwróciłam głowę w bok. Avalon stała z rozwaloną buzią. Koło ucha usłyszałam śmiech Olivera. Co ja zrobiłam? Nie wiedziałam czemu. Ale cieszyłam się. Oliver jest świetny, powinien zrozumieć. 
- Oliver, nie wiedziałam, że interesujesz się paszczurami  ze ścieków- wygłosiła Vanessa. Nie widziałam ich, stałam tyłem. Po raz pierwszy jej uwaga mnie zabolała. 
- Właśnie nie interesują mnie paszczury ze ścieków, na ciebie przecież nie poleciałem, nie?- odgryzł się delikatnie gładząc moje plecy. Uśmiechnęłam się. Odwróciłam głowę przez bark i napotkałam spojrzenie ich dwojga. Matt patrzył na mnie tak, jak podczas ostatniej rozmowy, z bólem w oczach. W co on gra? Nie chcę być żadną zabawką. W ogóle go nie rozumiałam. Już nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- No to my z Michael idziemy, a ty z Ollie’m rób co chcesz- zanuciła do mnie Avalon. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na chłopaka przede mną. Cały czas mi się przyglądał. 
- Chodź- wziął mnie za rękę i zaprowadził na górę, do pokoju gościnnego. Zamknął drzwi i skierował się w moją stronę. Położył jedną rękę na mojej talii, a drugą na karku. Wszystkie gesty wykonywał z wyczuciem, aż w końcu zatopił swoje usta w moich. Stałam prosto oddając czułe i namiętne pocałunki Olivera, ale otrząsnęłam się i odepchnęłam go od siebie. Jakby nie patrzeć, zrobiłam to z zazdrości o Matt’ a.
- Co jest?- Oliver podszedł bliżej, ale nie próbował mnie objąć. – Nathalie, ja wiem, że robisz to dlatego, że zobaczyłaś scenkę na dole, ale pozwól mi się tobą nacieszyć. Oboje z tego skorzystamy- powiedział poważnie. Zaskoczył mnie, przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Chłopak kontynuował.
- Naprawdę cię lubię... Bardzo, bardzo. Nie chcę patrzeć jak cierpisz. Wiem, że nie jestem Matt’em, ale może przez jakiś czas… - nie dokończył, ponieważ zajęłam się jego ustami. Nie zasługiwałam na niego nawet w najmniejszym stopniu. Jednak chciałam poczuć, że komuś na mnie zależy, nawet jeżeli to nie będzie coś stałego. W podświadomości wiedziałam, że to wszystko co wyprawiałam, robiłam żeby zatuszować uczucie do Matthew Fox' a. Potrzebowałam prawdziwej bliskości, świadomości, że ktoś może dla mnie zrobić wszystko, i że temu komuś na mnie zależy. 
  Odkleiłam się od Olivera i spuściłam głowę. Po krótkiej chwili podniosłam wzrok i napotkałam lekki uśmiech chłopaka. 
- Ja nie chcę, żebyś cierpiał- powiedziałam zachrypniętym głosem i zaczęłam wykręcać się z jego uścisku. Oliver potrząsnął głową i z powrotem mnie do siebie przyciągnął.
- Posłuchaj... Ja i tak lada dzień wracam do siebie. Cierpiałbym, gdybym cię nie pocałował. Cierpiałbym, gdybym cię nie przytulił, nie poznał, nie widział tego uśmiechu, nie mógł ci pomóc- mówił to tak poważnie, tak dorośle. Westchnęłam i pogłaskałam go po policzku.
- Obiecaj mi coś- spojrzałam mu w oczy i kontynuowałam- obiecaj, że będziesz przyjeżdżał co jakiś czas. Nie chcę stracić takiego idealnego przyjaciela...
- Pewnie- zapewnił i mocno mnie przytulił. Nie byłam przyzwyczajona do takich czułości, ale bardzo mi się spodobało. Gdy byłam z Tade' m, mogłam co najwyżej liczyć na chodzenie za rękę. Pocałunek w policzek lub w czoło nie wchodził w grę. Od razu wpychał mi język do buzi. Jak tak teraz o tym pomyślę, obrzydlistwo.
- Słyszałem od Avalon, że lubisz Simple Plan-  Oliver zagadnął z szerokim uśmiechem.
- Uwielbiam- potwierdziłam odwzajemniając gest. Chłopak jeszcze bardziej się uśmiechnął. Uniosłam brwi.
- A co powiesz na ich koncert? Na żywo?- z tylnej kieszeni spodni wyjął dwa bilety z nazwą zespołu i poruszył brwiami. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia.
- Jak je załatwiłeś? Nawet ja nic nie wiedziałam o ich koncercie- coraz bardziej się ekscytowałam. 
- Moja koleżanka miała u mnie dług. Ma bogatych rodziców, załatwili jej wejście VIP, a Vicky załatwiła nam najlepsze miejsca. Tuż przy scenie, później możemy spokojnie iść po autografy- wyjaśnił zadowolony z siebie. Nie ukrywałam radości. KONCERT SIMPLE PLAN! Odkąd pamiętam uwielbiałam ten zespół!
- Jesteś świetny!- pisnęłam, co wywołało jego szczery śmiech.
- Mam bilety też dla dziewczyn, Chada i Matt'a- oznajmił. Pokiwałam głową i zaczęłam kołysać się to w jedną stronę, to w drugą.
- I jeszcze coś- Oliver przygryzł wargę. Czekałam na ciąg dalszy- to jest jutro- uśmiechnął się przepraszająco. Przewróciłam oczami.
- Przynajmniej nie będę się wściekać z czekaniem- wytknęłam mu język. Zmienił wyraz twarzy na poważniejszy. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Wahał się.
- Po koncercie wracam do siebie- wydusił i spojrzał mi w oczy. Skrzywiłam się. 
- Ale my nadal będziemy się przyjaźnić?- upewniałam się.
- Nath!- odrobinkę zniżył się na kolanach, żeby być ze mną równego wzrostu.- OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
- Dziękuję- cmoknęłam go w policzek. On za to pocałował mnie we włosy. Taki gest zawsze mnie rozczulał. - Za wszystko- dokończyłam.
    Resztę dnia spędziliśmy w swoim towarzystwie. Na wygłupach, filmach i w fantastycznej atmosferze. Nie poddawałam się w całości różnym zajęciom z Oliverem. Cały czas myślałam o Matthew. Strasznie chciałam wiedzieć o co chodzi z Vanessą. O co chodzi z tym jego wzrokiem. Mi serce po prostu pękło, kiedy ich zobaczyłam. Bardzo chciałam, żeby zobaczył jak to jest. Nawet jeżeli nic do mnie nie czuje.
- Do jutra w takim razie- po uzgodnieniu wszystkich szczegółów koncertu, pożegnałam się z Oliverem. Szybko go przytuliłam i zeszłam na dół. Zastałam tam Matt'a. Smutnego. Samego. Bez niej. Siedział na kanapie wpatrzony w jeden punkt. Serce podskoczyło mi do gardła, ale nie potrafiłam się do niego odezwać. Palnęłabym coś, czego nie powinnam.
Minęłam salon i wyszłam z ich domu. 
- Nathalie..- usłyszałam za sobą jego głos. Z lekką chrypą. Wzięłam płytki oddech i odwróciłam się do Matt'a. Jeżeli znów chciał robić taką "piękną" scenę jak ostatnio, a później o tym nie pamiętać, ja się wypisuję. Podszedł bliżej i ujął moje ręce. Nie potrafiłam zignorować tego prądu, który pojawiał się za każdym razem przy jego dotyku.
- Skończmy to przedstawienie- powiedział błagalnie. Uniosłam brwi.
- Nie ma żadnego przedstawienia!- zaoponowałam szybko, a serce przyspieszyło stukrotnie. 
- Nie powiesz mi przecież, że między nami nic nie ma. Nie oszukasz się, a mnie tym bardziej- spojrzał mi w oczy. Cały czas był taki poważny. To mógł być ten moment, w którym rzucamy się sobie na szyję i zagłębiamy się w pocałunku. Ale nie był.
- Ja nie chcę być stawiana w takiej sytuacji, Matt. To, że jesteś z Vanessą za bardzo mnie boli, żeby się przyznać...- nie dokończyłam. Za bardzo rozwinęłam język. Pochwyciłam jego zaskoczone spojrzenie, wyrwałam dłonie i pobiegłam do domu. Po wejściu oparłam się o drzwi i osunęłam na ziemię. Jestem głupia. Kocham go. Powinnam dokończyć. Przecież przez całe życie nie mogę uciekać!

_____________________________________________
Dodałam wcześniej, niż mi się wydawało :3
Przepraszam za czcionkę, ale Microsoft mi się popsuł i musiałam pisać w wordzie.
To przedostatni rozdział opowiadania. Jak sądzicie, co będzie w wielkim finale? xD :)
Kolejny wstawię niebawem, ponieważ miałam wielką wenę i ostatni rozdział napisałam ostatniej nocy, za jednym zamachem, a nie tak jak wcześniejsze, po kilka dni. ;)